niedziela, 31 marca 2013
Wielkanocny wiersz Ernesta Brylla.)
NAD JEZIOREM.
Po Zmartwychwstaniu Panie, poszliśmy na Twoje wezwanie
Do Galilei. Naprawdę nie było w nas wiele nadziei
Wszyscy nad Genezaret sławnym jeziorze starym
Bezradnie przycupnęli
Czy chcieliśmy być razem? Nikt nie rozpalił od razu
Nawet ogniska. To wszystko
A też najprostszej potrawy
Nikt nie miał na to spotkanie
Dlaczego? Czy wielkie sprawy
Umarły przed Zmartwychwstaniem
I nic się nowego nie stanie?
Bo co jest z Jego ciałem
Zmartwychwstał? Czy tak się zdawało
Śmierć z życiem się poplątała?
Samotni. Milczeli. Siedzieli
A On szedł radośnie. Bardzo Ludzki i Wieczny
Niósł smaczną rybę – żeby na spotkaniu
Radować się wspólną pieśnią i ryby smakowaniem
Bo wrócił do nas, do swoich. Wołał – Obudźcie się wreszcie
Upieczcie na ogniu rybę. Jestem. Nie gapcie się na mnie
Bez myśli bez wspomnienia w strachu niezrozumienia
Nie lękajcie się. Cieszcie.
Ernest Bryll napisał ten piękny wiersz na Wielkanoc w kwietniu 2011 roku.
Jezioro wprawdzie nie Galilejskie, ale moje Czchowskie.
sobota, 30 marca 2013
Radosnego Alleluja.))
Wielkanocny pacierz
Nie umiem być srebrnym aniołem -
ni gorejącym krzakiem -
tyle zmartwychwstań już przeszło -
a serce mam byle jakie.
tyle zmartwychwstań już przeszło -
a serce mam byle jakie.
Tyle procesji z dzwonami -
tyle już Alleluja -
a moja świętość dziurawa
na ćwiartce włoska się buja.
tyle już Alleluja -
a moja świętość dziurawa
na ćwiartce włoska się buja.
Wiatr gra mi na kościach mych psalmy -
jak na koślawej fujarce -
żeby choć papież spojrzał
na mnie - przez białe swe palce.
jak na koślawej fujarce -
żeby choć papież spojrzał
na mnie - przez białe swe palce.
Żeby choć Matka Boska
przez chmur zabite wciąż deski -
uśmiech mi Swój zesłała
jak ptaszka we mgle niebieskiej.
przez chmur zabite wciąż deski -
uśmiech mi Swój zesłała
jak ptaszka we mgle niebieskiej.
I wiem, gdy łzę swoją trzymam
jak złoty kamyk z procy -
zrozumie mnie mały Baranek
z najcichszej Wielkiej Nocy.
jak złoty kamyk z procy -
zrozumie mnie mały Baranek
z najcichszej Wielkiej Nocy.
Pyszczek położy na ręku -
sumienia wywróci podszewkę -
serca mego ocali
czerwoną chorągiewkę
sumienia wywróci podszewkę -
serca mego ocali
czerwoną chorągiewkę
żródło |
Chrystus zmartwychwstał prawdziwie, a ja
mogę powtórzyć tylko te słowa :
"tyle zmartwychwstań już przeszło -
a serce mam byle jakie".
.a serce mam byle jakie".
Radosnych Świąt Wielkanocnych życzę wszystkim swoim czytelnikom i tym, którzy tylko przypadkowo mnie odwiedzą.
poniedziałek, 25 marca 2013
Krótka przerwa w blogowaniu, rozważania na Wielki Tydzień i słowo na Wielkanoc.)
Postanowiłam wyłączyć się na czas Wielkiego Tygodnia z blogowania.
Zostawiam znalezione w internecie :
Rozważania na Wielki Tydzień, które prowadzi Ks Andrzej z franciszkanska3.pl
Dzisiaj rozważania na Wielki Poniedziałek.
Następne jeżeli kogoś poniedziałkowe zachęcą można znaleźć tu.
Życzę sobie i Wam owocnego przeżywania Wielkiego Tygodnia oraz, by Chrystus na nowo zmartwychwstał w naszych sercach .
niedziela, 24 marca 2013
Niedziela Palmowa - obchodzimy uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy.)
żródło |
Gdy przyszedł w pobliże Betfage i Betanii, do góry zwanej Oliwną, wysłał dwóch spośród uczniów, mówiąc: „Idźcie do wsi, która jest naprzeciwko, a wchodząc do niej, znajdziecie oślę uwiązane, którego nikt jeszcze nie dosiadł. Odwiążcie je i przyprowadźcie tutaj!” A gdyby was kto pytał: „Dlaczego odwiązujecie?”, tak powiecie: „Pan go potrzebuje”. Wysłani poszli i znaleźli wszystko tak, jak im powiedział. (...) I przyprowadzili je do Jezusa, a zarzuciwszy na nie swe płaszcze, wsadzili na nie Jezusa. Gdy jechał słali swe płaszcze na drodze. Zbliżał się już do zboczy góry Oliwnej, gdy całe mnóstwo uczniów poczęło wielbić radośnie Boga za wszystkie cuda, które widzieli (Łk 19, 20-37).
wielki tłum, który przybył na święto, usłyszawszy, że Jezus przybywa do Jerozolimy, wziął gałązki palmowe i wybiegł Mu naprzeciw. Wołali: „Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie”, oraz „Król izraelski!”.
A gdy Jezus znalazł osiołka dosiadł go, jak jest napisane: „Nie bój się Córo Syjońska! Oto Król twój przychodzi, siedząc na oślęciu”.
Z początku Jego uczniowie tego nie zrozumieli. Ale gdy został uwielbiony, wówczas przypomnieli sobie, że to o Nim było napisane i że tak Mu uczynili (J 12, 12-16).
sobota, 23 marca 2013
Dom na wzgórzu - Erskine Caldwell.)
Idąc za ciosem prezentuję kolejną, przeczytaną jeszcze w lutym, książkę z mojej biblioteczki i też wydaną przez Książkę i Wiedzę, tym razem w 1983 roku, a jest nią "Dom na wzgórzu" Erskine Caldwella.
źródło |
Niewolnictwo zostało zniesione. Murzyni są wolnymi ludźmi, ale na Południu nadal traktowani są jak niewolnicy i jak niewolnicy pracują u byłych panów bez wynagrodzenia, i bez możliwości odejścia, gdyż w razie opuszczenia farmy prawo postępuje z nimi jak ze zbiegami. To oni utrzymują w dalszym ciągu swą ciężką pracą, mające okres swojej świetności już za sobą, podupadłe farmy zdegenerowanych właścicieli, takich jak właściciel domu na wzgórzu, Grady Dunbar.
Bohaterami tej niewielkiej książeczki, opowiadającej o dramacie zubożałego i ulegającego degrengoladzie rodu Dunbarów, nie są jednak pracujący tu Murzyni. Bohaterką jest Lucjana, żona Gradye'go, który po ślubie okazał się być kanalią i utracjuszem, doprowadzającym odziedziczoną po ojcu posiadłość do ruiny pijaństwem i grą w karty.
Lucjana kochając męża, mimo jego oziębłości i jawnie okazywanej z jego strony niechęci do jakichkolwiek kontaktów z nią, znienawidzona przez teściową, zrozpaczona, żyje w ciągłej iluzji, że ten się zmieni i zacznie ją traktować jak żonę, podejmując z nią współżycie.Grady jednakże staje się wobec niej coraz bardziej okrutny czego młoda żona, bo jest nią dopiero od roku nie może zrozumieć, gdyż przed ślubem wydawał się być zakochany i okazywał jej względy. Wzgardzona i wciąż odrzucana nie poddaje się jednak do momentu, gdy przypadkowo odkrywa, że mąż chodzi do chat Murzynów gdzie ma murzyńską kochankę. Wstrząśnięta do głębi ujawnioną prawdą, w jednym momencie odarta ze złudzeń podejmuje próbę ucieczki lecz mąż odnajduje ją i podejrzewając o romans z synem białego najemnika, Bradem, traktuje w brutalny sposób i nie pozwala jej nawet dopuścić myśli o opuszczeniu domu. Tymczasem teściowa dowiedziawszy się o powodach jej ucieczki załamuje się i wyjawia jej, że kontakty mężczyzn rodu Dunbarów z Murzynkami to przekleństwo, z którym przyszło się borykać wszystkim kobietom, które do tego domu wchodziły. Cała miłość do męża Lucjany pryska jak bańka mydlana i młoda kobieta ma jedną tylko myśl, by ten dom, w którym nie ma miejsca na uczucia, który jest pełen agresji, opuścić. Wolność w końcu przychodzi, ale jako skutek dramatycznego końca człowieka, który nie potrafił odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
"Dom na wzgórzu" to przejmująca opowieść o czasach na Południu Ameryki, o których tak pisze Caldwell w przedmowie: "Tutaj, na Południu, jak zresztą na całym świecie, odwiecznym motywem jest ból zadawany ludzkiemu sercu, gdy przestarzały model życia przestaje służyć wspólnemu dobru i podejmuje ostatnią, rozpaczliwą próbę uchronienia się przed nieuniknionymi atakami społecznych i ekonomicznych zmian".
W tej książeczce, na podstawie rodziny Dunbarów, Caldwell opowiada o ogromnej degeneracji jaka stała się udziałem posiadaczy ziemskich Południa, w okresie zmian po zniesieniu niewolnictwa, o fatalnych w skutkach przyzwyczajeniach, utrwalonych przez lata niewolnictwa, które przyczyniało się do dobrobytu bez udziału pracy samych posiadaczy, a także o w dalszym ciągu złym traktowaniu Murzynów, których los nadal leżał w ręku byłego pana, gdy prawo stało po jego stronie.
"Dom na wzgórzu", mimo iż opowiada o czasach bardzo już odległych, nadal porusza i napawa smutkiem serce czytelnika ogromem zła i cierpienia, jakie były udziałem jego bohaterki, dla której nie było ucieczki od sytuacji w jakiej się znalazła, ale również losem, stanowiących w tej historii tło Murzynów, dla większości których tamten czas był koszmarem.
Czytałam tę książeczkę z dużym zainteresowaniem, gdyż Caldwell w sposób bardzo sugestywny i żywy wprowadził mnie w losy swych bohaterów co sprawiło, że temat mimo, że czasowo odległy nie nużył lecz wręcz przeciwnie, wciągał.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań :
piątek, 22 marca 2013
Burzliwy żywot Baska Zalacaina - Pio Baroja.)
Mam spore zaległości w prezentacji przeczytanych książek, nie piszę opinii tylko prezentacji, gdyż tylko tym mogę określić to co wypacam w stosunku do zamieszczanych na blogach czytelniczych recenzji i opinii. Im więcej wędruję po blogach i czytam zamieszczane na nich posty tym bardziej popadam we frustrację i tym gorzej mi się niestety pisze. Stąd i te zaległości.
Dzisiaj wreszcie kolejna książka przeczytana jeszcze w lutym. Książka z mojej biblioteczki, wydana przez Książkę i Wiedzę w 1981 roku w serii z Kolibrem.
źródło |
Wprawdzie Martin Zalacain, bohater książki, to postać fikcyjna, ale tło w jakim akcja książki się rozgrywa jest historyczne, gdyż jest nim pełna tragizmu, krwawa wojna domowa w Hiszpanii, jaka miała miejsce w drugiej połowie XIX wieku. Była to wojna kończąca okres wojen tzw. karlistowskich, nazwa ich wywodziła się od Don Carlosa, jednego z pretendentów do tronu Hiszpanii. A były to wojny, jak się dowiadujemy z posłowia "pomiędzy liberałami i konstytucjonalistami a zwolennikami monarchii absolutnej, pomiędzy centralistami, pragnącymi nowoczesnej, zjednoczonej i burżuazyjnej Hiszpanii a zwolennikami feudalnego decentralizmu".
Prio Barojao nie epatuje czytelnika jednakże wojną, lecz powiada w swej książce żywym, naturalnym i prostym językiem, który się odbiera bardziej jako formę mówioną niż literacką o kolejach losu młodego, pełnego temperamentu Baska, który urodził się w Urbi, w biednej chłopskiej rodzinie, bez szans na wykształcenie i lepsze życie niż wiodła jego rodzina. Wychowywany przez matkę, Martin, nauczyciela i prawie ojca znalazł w swym ciotecznym dziadku, zadeklarowanym indywidualiście, który nie tylko był samowystarczalny, ale miał specyficzne i wręcz cyniczne podejście do życia, a który zwykł mawiać:"Niech każdy pilnuje tego, co ma, i kradnie to co może" co było jego prospołeczną teorią, jaką zaszczepił swemu wychowankowi. Martin okazał się inteligentnym i pojętnym uczniem co sprawiło, że wyrósł na chwackiego i dzielnego młodzieńca, który już w wieku 16 lat zarabiał na swoje utrzymanie. Jego pełne brawury wyczyny znane były daleko i szeroko. Od wojny starał się trzymać z daleka, chociaż i wojaczki zakosztował, a swój spryt i odwagę wykorzystywał parając się przemytem broni, handlem a i złodziejstwem również co przyniosło mu nie tylko sławę ale również dobrobyt.
Bohater Baroji to postać niezwykle pasjonująca, taki wzbudzający ogólną sympatię i podziw, jak i uczucia u seniorit, szaławiła i awanturnik, którego jedynym odwiecznym wrogiem był brat wybranki serca, Cataliny. Wrogość ta wynikała z zadawnionej waśni rodzinnej, jaka trwała od wieków między rodzinami Martina i Cataliny. Mimo różnych przeciwności Catalina zostaje w końcu jego żoną, chociaż na krótko, gdyż w wieku 24 lat ginie on, wprawdzie nie z rąk, ale jednakże za przyczyną swego nieprzejednanego wroga, który mu nie darował małżeństwa z siostrą.
"Burzliwy żywot Baska Zalacaina" to śmiało można rzec pełna uroku, epicka ballada, której bohater po wielu barwnych przygodach wprawdzie zdobył wszystko co chciał zdobyć, ale zginął młodo pozostawiając po sobie pamięć uwiecznioną nie tylko w nagrobnym w epitafium :
"W grobie cichym tu spoczywa
Martin Zalacain - Waleczny.
Śmierć wzięła odwet konieczny,
choć był dzielny - sprawiedliwa.
Wśród Basków trwać będzie wieczna
pamięć o nim ciągle żywa,
i choć te zwykłe nazwiska
księga historii pomija,
przechodniu z jego plemienia,
zdejm czapkę - chwała nie mija! "
"Burzliwy żywot Baska Zalacaina" mimo lekkiego, balladowego stylu, zawierający pieśni sławiące czyny Basków, a także różne opowiastki z ich życia ukazujące ich naturę, wprowadza również czytającego w XIX wieczny świat Basków, którzy, jak się okazuje różnią się niepomiernie od Hiszpan. Baskowie, jeden z najbardziej tajemniczych narodów Europy, zamieszkujący wokół zatoki Biskajskie j/ Hiszpania i Francja/ zawsze cenili sobie niezależność i do dzisiaj walczą o swoje prawa do autonomii. Odgrywali ważną rolę w historii Hiszpanii i to nie tylko w wojnach domowych, ale jak pisze Pio Baroja "Baskowie, zgodnie ze swą wrodzona skłonnością, stawali w obronie staremu przeciwko temu, co nowe. Zawsze tak było. Zawsze po stronie starego obyczaju i .... przeciwko nowym ideom". Toteż w wojnach karlistowskich stali po stronie karlistów chcących zachować feudalny decentralizm, który zapewniał im odrębność prawną i przywilej, jakie Kraj Basków i Nawarra posiadały.Niestety przegrali. Sam Pio Baroja był agnostykiem i zaciętym antyklerykałem co stawiało go po stronie liberałów i takim, nie zewnętrznie, gdyż związany z kościołem, ale w głębi duszy, liberałem i antyklerykałem był bohater jego książki, Martin Zalacain.
Książkę czytało mi się łatwo i z dużą przyjemnością, a sprawił to właśnie między innymi prosty, lekko krotochwilny styl, jakim posługiwał się Baroja, o którym pisałam wcześniej, ale przede wszystkim interesująca i pełna fantazji postać bohatera oraz jego niewiarygodne, pełne przygód życie.
Była to moja pierwsza książka hiszpańskiego pisarza, ale nie ostatnia równie być może i Baroji, gdyż Hiszpanie to intrygujący naród i tak różny od nas, że warto ich poznać bliżej.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań :
Książkę czytało mi się łatwo i z dużą przyjemnością, a sprawił to właśnie między innymi prosty, lekko krotochwilny styl, jakim posługiwał się Baroja, o którym pisałam wcześniej, ale przede wszystkim interesująca i pełna fantazji postać bohatera oraz jego niewiarygodne, pełne przygód życie.
Była to moja pierwsza książka hiszpańskiego pisarza, ale nie ostatnia równie być może i Baroji, gdyż Hiszpanie to intrygujący naród i tak różny od nas, że warto ich poznać bliżej.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań :
czwartek, 21 marca 2013
Na dobranoc - ks. Jan Twardowski.)
źródło |
Dobranoc
Noc od dnia ważniejsza
choćby się zdawało
że właśnie jest inaczej
kolejne złudzenie
a przecież nocą można odłożyć swe ciało
i sprawdzać czy Bóg jest
skoro jest milczenie
to modlitwa jest wtedy gdy mówić nie sposób
noc ma uszy zamknięte i w kółko zdziwione
jak dwa orzeszki klonu zrośnięte na zawsze
stale przypomina
nocą człowiek człowieka z miłości poczyna
dzień krzykliwy zagłusza
gdy czas mknie jak zając
noc wciąż czarna bo jasna
kochajmy. Dobranoc
ks. Jan Twardowski
źródło |
środa, 20 marca 2013
Dobro, które czynisz, powraca - J.P Vaswani.)
Wczoraj w swojej homilii pontyfikalnej Papież Franciszek prosił byśmy byli dobrzy dla siebie nawzajem i byśmy strzegli całego stworzenia. Franciszek doskonale wie co najbardziej jest światu potrzebne. Nie jest proste być dobrym, gdyż z natury jesteśmy egocentryczni i egoistyczni, a altruizm poza tym nie jest modny w dzisiejszym świecie, ale myślę, że warto starać się być dobrym i to ze względu właśnie na siebie, gdyż dobro, którymi obdarzymy innych do nas powróci. I mogę śmiało stwierdzić, że sama się o tym przekonałam.
O tym właśnie, że dobro, które uczynimy, powraca do nas mówi to tytułowe mini opowiadanie z książeczki J.P.Vaswaniego, którą mam i podczytuję, gdyż mi to dobrze robi. Spodobało mi się bardzo, jak Franciszek w swym wystąpieniu do kardynałów mówił o tym, że czytał książkę kardynała Kaspara o miłosierdziu a tłumacz przetłumaczył słowa Papieża tak: "czytanie tej książki dobrze mi robi". Toteż i ja użyłam tych słów w stosunku do tej małej książeczki, którą mam, a która ma niezwykle optymistyczne przesłanie i przez to czytanie jej może "dobrze robić" czytającemu.
klikasz w zdjęcie i tekst staje się doskonale czytelny
/zdjęcia są moja własnością/
poniedziałek, 18 marca 2013
Stop likwidacji bibliotek szkolnych, a może nie tylko.!!!!!)
źródło |
Każda i każdy z nas korzystał w swoim czasie z biblioteki szkolnej. Korzystały z tych bibliotek moje dzieci i chciałabym również by mogły to robić moje, jeżeli nimi zostanę obdarzona, wnuki. Ale te biblioteki, bez których szkół trudno sobie mi wyobrazić nie wiadomo dlaczego przeszkadzają. Można wypłacać sobie ogromne premie z pieniędzy podatników, ale juz nie opłaca się Państwu utrzymywać bibliotek w szkołach. Co można sądzić o takim Państwie ? To jest rozpoczęcie procesu odhumanizowywania społeczeństwa. Czy możemy się z tym godzić?
źródło |
Jeżeli uważasz, że należy się przeciwstawić takim praktykom rządu wejdź na stronę www.stoplikwidacjibibliotek.pl/ i podpisz apel w sprawie likwidacji bibliotek.
Ja już podpisałam.
niedziela, 17 marca 2013
Recepta na szczęście.)
Jak zauważyłam bardzo dużo wejść notuje post "Szczęście", w którym umieściłam wiersz Władysława Broniewskiego pod tym tytułem.
A to recepta na szczęście wyśpiewana przez Muńka Staszczyka.
Dobrego popołudnia niedzielnego w rytmie rocka życzę sobie i wszystkim, którzy mnie odwiedzą dzisiaj.
sobota, 16 marca 2013
Cytadela - Archibald.J.Cronin
Czytanie książek A.J. Cronina, którego krótki życiorys przedstawiłam tu, w ramach własnego wyzwania czytelniczego na ten rok rozpoczęłam od "Cytadeli". Książka, którą posiadam została wydana w Warszawie w 1984 roku przez Instytut Wydawniczy Pax.
Przełożył ją na nasz język Józef Szpeht i zrobił to uważam wyśmienicie, gdyż książkę czyta się również dzięki temu bardzo dobrze.
Cytadela to jak wiadomo budowla obronna, inaczej twierdza, coś co jest nie do zdobycia, nie do staranowania. Tej nazwy można również użyć w w stosunku do niektórych grup społecznych, w których przyjęte wzorce zachowań, ugruntowane przez całe lata, akceptowane przez tę grupę służą głównie jej interesom i bronione są właśnie jak taka cytadela. I tak właśnie Cronin zrobił w swej książce, w której za tytułową nazwą kryją się; rutyna i grupowe interesy brytyjskich środowisk lekarskich w czasach współczesnych pisarzowi, czego sam doświadczył zanim został utytułowanym lekarzem posiadającym praktykę lekarską w zamożnej dzielnicy Londynu. Pisarz w tej książce z wielka pasją poruszył problem etyki zawodu lekarskiego, ale również zaprotestował przeciwko społecznej krzywdzie.
Andrzej Manson, podobnie jak Cronin jest z pochodzenia Szkotem posiadającym twardy charakter oraz impulsywną, pełną temperamentu naturę, dzięki której znosi przeciwności losu z jakimi przychodzi mu się borykać od najmłodszych lat, ale i przez którą popada w konflikty z otoczeniem. Gdy go poznajemy jest świeżo upieczonym absolwentem Szkoły Medycznej, który marzy o praktyce klinicznej w Edynburgu. Idealista, z głową nabitą wiedzą teoretyczną, jest pełen zapału do wdrażania jej w praktykę. Aby się utrzymać i móc spłacać zaciągnięty na studia kredyt szuka pracy dającej mu taką możliwość a łatwo nie jest, gdyż może być tylko asystentem u lekarza posiadającego praktykę, a ci wręcz żerują na asystentach marnie ich wynagradzając. I właśnie za pracą trafia do Walii, gdzie warunki życia ludzi urągają wszelkim normom sanitarnym sprawiając, że zachorowalność jest wysoka a walka o ich poprawę to walka z wiatrakami. Tutaj też Andrzej na samym wstępie przekonuje się, jak na niewiele w zetknięciu z przypadkami chorób, które mu przychodzi leczyć przydaje się mu wyniesiona ze studiów teoretyczna wiedza medyczna, oparta li tylko na książkach i na tym co wyniósł z najlepszych nawet wykładów, a szczególnie gdy dotyczyły one stosowania leków. Zdany na siebie, na swoją intuicję lekarską, która go nie zawodzi odnosi kolejne sukcesy w leczeniu, ale również i porażki. Zmaga się nie tylko z chorobami, warunkami, w których jego pacjenci żyją i własną nędzną egzystencją, ale również i z niechęcią tych, którym się nie podoba jego uczciwość i sumienność w pracy a należą do nich zarówno górnicy, którym nie chce wydawać nieprawdziwych zaświadczeń o stanie zdrowia, jak i pracodawcy, z którymi często wchodzi w zatarg, gdy na zbyt wiele w/g nich sobie pozwala co, jak uważają zbytnio podwyższa koszty opieki zdrowotnej pracowników. Wspierają go w tym czasie żona, Krystyna, poznana tu w Walii z którą połączyła go miłość od pierwszego wejrzenia, a która staje się mu pokrewną duszą i mocno zdegustowany angielskim systemem leczniczym lekarz, Filip Denny.
W Walii, wśród górników kopalni antracytowych Andrzej prowadzi badania o oddziaływaniu wdychanego pyłu przez górników na ich zapadalność na choroby płucne i to pomaga mu zdobyć tytuł MD a co za tym idzie znaleźć inną, lepiej płatna pracę i wyrwać się ze środowiska, w którym nie ma możliwości rozwoju.
Praca doradcy lekarskiego w Urzędzie Pracy Górniczej w Kopalniach Węgla i Metalu, którą podejmuje nie daje mu jednakże satysfakcji, jedynym jej atutem jest poznany tam młody lekarz, Hope, z którym się zaprzyjaźnia.Nie znosi pracy urzędniczej, chce działać, chce praktykować jako lekarz toteż postanawia zrezygnować z niej, otworzyć własną praktykę lekarską i w tym celu nabywa praktykę w jednej z dzielnic Londynu. Praktyka jest mocno zaniedbana przez poprzednika więc początki są bardzo trudne, z ledwością zarabia na utrzymanie siebie i żony, a także domu, który wraz z praktyką nabyli.
Andrzej buntuje się przeciwko przestarzałemu systemowi medycznemu, który nie daje równych szans wszystkim lekarzom, a że nic zrobić nie może za punkt honoru stawia sobie przezwyciężenie tego marazmu i osiągnięcie sukcesu. I tu pomaga mu przypadek, który sprawia, że udaje mu się uzyskać to czego pragnie. Osiąga sukces finansowy zdobywając i lecząc zamożnych pacjentów, ale po drodze traci to co w jego życiu było najcenniejsze; żonę i swój idealizm w podejściu do pracy w zawodzie lekarza, który ogromnie sobie oboje cenili, i który wcześniej był motorem napędowym jego działań w zakresie poprawy opieki medycznej.
Cronin w "Cytadeli" poddał totalnej krytyce system opieki zdrowotnej w ówczesnej Wielkiej Brytanii. System, który był hermetycznie zamknięty, zrutynizowany i nastawiony głównie na osiąganie wyników finansowych, bez skrupułów wykorzystujący w tym celu mało świadomych pacjentów, jak również asystentów lekarskich, którzy mieli niewielkie szanse na dobrze opłacane posady czy własne praktyki lekarskie. System, w którym znakomicie funkcjonowali nie kompetentni lekarze, postępujący często nieetycznie i nie otwarci na nowe metody leczenia przez co nawet groźni dla pacjentów.
"Cytadela" ukazująca środowisko lekarskie w jak najgorszym świetle, z jednej strony przysporzyła pisarzowi wrogów, ale z drugiej w wydatnym stopniu przyczyniła się do wprowadzenia w systemie brytyjskiej opieki zdrowotnej niezbędnych reform poprawiających ten system.
Autor "Cytadeli" miał niezwykle lekkie pióro co sprawiło, że książka wciągnęła mnie swą akcją i czytałam ją z dużą przyjemnością od początku do końca. Tematyka w niej poruszana przez to, że obraca się wokół spraw związanych z medycyną, mimo iż akcja książki toczy się w pierwszej połowie XX wieku, żywo mnie zainteresowała tym bardziej, że wiele problemów poruszanych w niej jest nadal aktualnych. Ale nie tylko problemy społeczne są tematyką książki. Jest w niej również historia miłości i małżeństwa bohatera ukazana na tle ewoluowania jego osobowości. Małżeństwa pełnego uczucia, wzajemnego oddania i zrozumienia, które niszczą zmiany jakie w nim zachodzą wskutek poprawy sytuacji egzystencjalnej .Zmiany te boleśnie zaskakują jego żonę, a mnie czytającą również przyprawiały o spore negatywne emocje. Andrzej, bohater w pełni pozytywny, bojownik w słusznej sprawie, złościł mnie swym egotyzmem, który z czasem coraz bardziej się u niego ujawniał i egoizmem, który doprowadził w efekcie do dramatu.
Nie brakło również w książce odniesienia do wiary. Cronin sam w młodości agnostyk, który z czasem powrócił na drogę wiary wyposażył swego bohatera w te same cechy. Andrzej obojętny w sprawach religii, nie praktykujący, co bolało bardzo jego żonę, w obliczu dramatu, jaki go spotyka odnajduje drogę do Boga.
"Cytadela", jak i wiele innych książek Cronina mocno swym przekazem przemawiały do czytelników, dlatego były często wznawiane, a także filmowane. I myślę, że ten przekaz i dla dzisiejszych czytelników będzie równie ciekawy i czytelny.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
I znów sobota -pora na poezję ks.Jana Twardowskiego.)
źródło |
Co prosi o miłość
Bóg wszechmogący co prosi o miłość
tak wszechmogący że nie wszystko może
skoro dał wolną wolę
miłość teraz sama
wybiera po swojemu
to czyni co zechce
więc czasem wzruszenie jak szczęście przylaszczek
co się od razu na wiosnę kochają
bywa obojętność to jest sprawy trudne
głogi tak bardzo bliskie że siebie nie znają
kocha lub nie kocha --- to jęk nie pytanie
więc oczy zwierząt ogromne i smutne
śpi spokojnie w gnieździe
szpak szpakowa szpaczek
Bóg co prosi o miłość
rozgrzeszy zrozumie
Wszechmoc wszystko potrafi
więc także zapłacze
Wszechmoc gdy kocha najsłabszym być umie
Jan Twardowski
tak wszechmogący że nie wszystko może
skoro dał wolną wolę
miłość teraz sama
wybiera po swojemu
to czyni co zechce
więc czasem wzruszenie jak szczęście przylaszczek
co się od razu na wiosnę kochają
bywa obojętność to jest sprawy trudne
głogi tak bardzo bliskie że siebie nie znają
kocha lub nie kocha --- to jęk nie pytanie
więc oczy zwierząt ogromne i smutne
śpi spokojnie w gnieździe
szpak szpakowa szpaczek
Bóg co prosi o miłość
rozgrzeszy zrozumie
Wszechmoc wszystko potrafi
więc także zapłacze
Wszechmoc gdy kocha najsłabszym być umie
Jan Twardowski
/Posłaniec nadziei./
źródło |
Radosnej i owocnej soboty życzę tym, którzy tu kukną dzisiaj.
piątek, 15 marca 2013
Śnieżyca, śpiewany Iwaszkiewicz i nowe nabytki ksiązkowe.)
Takiego dnia jak dzisiejszy piątek tej zimy jeszcze nie mieliśmy. Za 6 dni wiosna a tu mróz, wiatr i śnieżyca.O słońcu możemy tylko pomarzyć. Z domu nosa wytknąć nie można, głowa trochę ociężała i kiepsko się myśli więc nie wiem czy skończę post o "Cytadeli" Cronina.
Nim przyjdzie wiosna
Nim przyjdzie wiosna,
nim miną mrozy,
w ciszy kolebce -
nade mną sosna,
nade mną brzoza
witkami szepce.
Szepce i śpiewa
niby skrzypcowa
melodia cicha,
melodia nowa,
której nie słychać,
która dojrzewa.
Tak się zapadam
jak w śniegu puchy
nim miną mrozy,
w ciszy kolebce -
nade mną sosna,
nade mną brzoza
witkami szepce.
Szepce i śpiewa
niby skrzypcowa
melodia cicha,
melodia nowa,
której nie słychać,
która dojrzewa.
Tak się zapadam
jak w śniegu puchy
w jesienne liście
i tylko duchem
słucham i badam
czy noc nadchodzi
czy świt się rodzi,
czy rzeczywiście?
I tylko przez sen
wyciągam ręce
- to mnie nie budzi,
nie chcę nic więcej –
bo wiem, że jestem
w nieskończoności,
w morzu miłości
do ludzi.
i tylko duchem
słucham i badam
czy noc nadchodzi
czy świt się rodzi,
czy rzeczywiście?
I tylko przez sen
wyciągam ręce
- to mnie nie budzi,
nie chcę nic więcej –
bo wiem, że jestem
w nieskończoności,
w morzu miłości
do ludzi.
Jarosław Iwaszkiewicz:
I jeszcze troszkę nowych nabytków książkowych więc je pokażę, gdyż przy tym nie muszę myśleć.
Nie są to oczywiście żadne nowości więc zainteresowania dużego raczej nie wzbudzą, ale może jednak.
Nie będę wymieniać ich tytułów, gdyż cierpliwości dzisiaj nie mam za grosz przy tej wietrznej pogodzie.
Zdjęcie jest wyraźne więc łatwo odczytać.
Ciekawa jestem, czy ktoś zna którąś z książek, które powiększyły stan mojej biblioteczki.
środa, 13 marca 2013
Habemus Papam - kardynałowie wybrali nowego Papieża.)
Nad Kaplicą Sykstyńską dokładnie 6 minut po 19-tej ukazał się biały dym. W drugim dniu konklawe 115 kardynałów zebranych w Watykanie wybrało nowego, 266-go w historii Kościoła Papieża. Nasz Kościół Katolicki ma nowego przewodnika duchowego, radość temu towarzyszy wielka.
/moje zdjęcie/
I już wszystko wiadomo. 266 Papieżem Kościoła Katolickiego został jezuita, prymas Argentyny, kardynał Jorge Maria Bergoglio, który przybrał pierwszy raz w historii papiestwa imię Franciszek.
źródło |
Czarny dym, dalej czekamy, znów zima i książka wszech czasów .)
I znów zawitała do nas zima. Obudziłam się, przecieram oczy a za oknem bielusieńko. Wszystkie drzewa wokół domu znów się przybrały w białe szatki.
A nad Kaplicą Sykstyńską wczoraj ukazał się niestety czarny dym.
źródło |
Kardynałowie nie wybrali nowego Papieża. Dzisiaj mamy 13 dzień bez Papieża i nadzieję na to, że już dzisiaj usłyszymy słowa, na które czekają wszyscy katolicy: Habemus Papam, Papieżem wybrany został..............
Czekamy więc nadal, a ja teraz zaprezentuję wspaniałą książkę, pięknie wydaną i wspaniale ilustrowaną. Udało mi się nawiązać współpracę z katolickim Wydawnictwem M w Krakowie i już czekam na pierwszą książkę, a teraz spełniając prośbę Wydawnictwa prezentuję wydaną przez niego w Roku Wiary książkę wszech czasów. A jest nią oczywiście
Biblia.
Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu
Autorem tłumaczenia z języków oryginalnych jest bp Kazimierz Romaniuk – jeden z najwybitniejszych polskich biblistów. Prace nad tym tłumaczeniem trwały ponad 35 lat. Jest to pierwszy od 400 lat (od czasów ks. Jakuba Wujka) przekład Biblii na język polski dokonany przez jednego tłumacza. Biskup Romaniuk starał się rezygnować ze zbyt daleko posuniętej dosłowności przekładu na rzecz jego zrozumiałości. Przekład wyróżnia duża komunikatywność języka oraz ekumeniczny charakter. Przypisy i wyjaśnienia ograniczone są do minimum.
Biblia zawiera osobiste błogosławieństwo Jana Pawła II, którego udzielił czytelnikom biblii 19 marca 2005 roku. Jest to jeden z ostatnich dokumentów jakie podpisał. Błogosławieństwo to ma dla czytelników niezwykły wymiar duchowej łączności z Janem Pawłem II. Sprawia, że Papież nadal jest z nami. On towarzyszył nam za życia, był naszym przewodnikiem, teraz jest naszym orędownikiem w Domu Pana i wyprasza nam łaski. Jest to głęboki wymiar wiary w ,,świętych obcowanie”. Czytanie i kontemplowanie słowa Bożego – duchowo, wspólnie z Papieżem - zawartego na kartach Biblii, indywidualnie, w rodzinie bądź w innej wspólnocie, sprawia że biblijna historia zbawienia staje się naszą rzeczywistością.
Dodatkowym atutem Biblii jest także i to, że zawiera ona strony przeznaczone do zapisywania ważnych, rodzinnych wydarzeń.
Przykładowe ilustracje:
Tekst i zdjęcia pochodzą ze strony Wydawnictwa.
poniedziałek, 11 marca 2013
"Creative Blog Award" - zostałam wyróżniona i wyróżniam.)
Szarość kolejnego dnia, który rozpoczął nowy tydzień rozjaśniła mi ejotek - właścicielka bloga Ejotkowe postrzeganie świata , od której otrzymałam takie oto sympatyczne wyróżnienie :
A ponieważ mało co otrzymujemy za darmo więc i tym razem coś od siebie musimy dać, gdyż :
"Creative Blog Award" niesie ze sobą kilka warunków:
1. Wyróżnij 5 blogów (nie można wyróżnić osoby, od której dostało się wyróżnienie)
2. Poinformuj osoby wyróżnione o wyróżnieniu
3. Umieść wyróżnienie na pasku bocznym
4. Podziękuj za wyróżnienie
5. Opisz siebie w 3 słowach
A zatem by się wywiązać z zadania typuję 5 blogów do wyróżnienia :
Wiesia - http://dobrestareczasy.blogspot.com/
Anastazja- http://bajamod.blogspot.com/
Anka Wrocławianka - http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/
Francuz - http://piorowchmurach.blogspot.com/
Ja w trzech słowach : szczera, sympatyczna,bałaganiara.
Zapraszam do zabawy.
niedziela, 10 marca 2013
Lekarstwo na brak słońca.)
Dzisiaj to już mam dół w całym tego słowa znaczeniu. Jakbym w jakąś ciemną dziurę wpadła.
Za oknem znów ciemno, tak ponurych pierwszych miesięcy w roku nie pamiętam.
Czyżby ten 2013 miał być cały taki beznadziejny w/g tej "zasady", że jaki początek taki koniec. W każdym bądź razie jakoś w tej kwestii optymizmu zaczyna mi brakować, tym bardziej, że na wczasy do ciepłych krajów po słońce pojechać nie będę mogła.
Czy słońce się na nas obraziło i dlatego go nie ma i nie ma?
Czy jego brak możemy zastąpić miłością, jak nam to sugeruje Adam Asnyk w tym pięknym wierszu?
Miłość jak słońce
Miłość jak słońce - ogrzewa świat cały
I swoim blaskiem ożywia różanym;
W głębiach przepaści, w rozpadlinach skały
Dozwala kwiatkom zakwitnąć wiośnianym
I wyprowadza z martwych głazów łona
Coraz to nowe na przyszłość nasiona.
Miłość jak słońce - barwy uroczemi
Wszystko dokoła cudownie powleka;
Żywe piękności wydobywa z ziemi,
Z serca natury i z serca człowieka,
I szary, mglisty widnokrąg istnienia
W przędzę z purpury i złota zamienia.
Miłość jak słońce - wywołuje burze,
Które grom niosą w ciemnościach spowity,
I tęczę pieśni wiesza na łez chmurze,
Gdy rozpłakana wzlatuje w błękity;
I znów z obłoków wyziera pogodnie,
Gdy burza we łzach zgasi swe pochodnie.
Miłość jak słońce - choć zajdzie w pomroce,
Jeszcze z blaskami srebrnego miesiąca
Powraca smutne rozpromieniać noce
I przez ciemności przedziera się drżąca,
Pełna tęsknoty cichej i żałoby,
By wieńczyć śpiące ruiny i groby.
sobota, 9 marca 2013
Sobota z ks. Janem Twardowskim.)
Mario Cartaro: Sprawiedliwość (fot.: MCK) |
Sprawiedliwość
Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka
gdyby wszyscy byli silni jak konie
gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości
gdyby każdy miał to samo
nikt nikomu nie byłby potrzebny
Dziękuję Ci że sprawiedliwość Twoja jest nierównością
to co mam i to czego nie mam
nawet to czego nie mam komu dać
zawsze jest komuś potrzebne
jest noc żeby był dzień
ciemno żeby świeciła gwiazda
jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza
modlimy się bo inni się nie modlą
wierzymy bo inni nie wierzą
umieramy za tych co nie chcą umierać
kochamy bo innym serce wychłodło
list przybliża bo inny oddala
nierówni potrzebują siebie
im najłatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich
i odczytywać całość
gdyby wszyscy byli silni jak konie
gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości
gdyby każdy miał to samo
nikt nikomu nie byłby potrzebny
Dziękuję Ci że sprawiedliwość Twoja jest nierównością
to co mam i to czego nie mam
nawet to czego nie mam komu dać
zawsze jest komuś potrzebne
jest noc żeby był dzień
ciemno żeby świeciła gwiazda
jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza
modlimy się bo inni się nie modlą
wierzymy bo inni nie wierzą
umieramy za tych co nie chcą umierać
kochamy bo innym serce wychłodło
list przybliża bo inny oddala
nierówni potrzebują siebie
im najłatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich
i odczytywać całość
Jan Twardowski
/Posłaniec Nadziei/
Wiersz dedykowany był profesor Annie Świderkównie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)