poniedziałek, 30 września 2013

Nowości książkowe na nowy tydzień.














    Nowy tydzień zacznę od trzech nowości, które mnie zainteresowały w Wydawnictwie Zysk i S-ka.



 A są nimi :




Na prastarej ziemi - Amitav Ghosha

      Egipt to zdumiewające miejsce, gdzie przeszłość uparcie wdziera się w teraźniejszość. Życie codzienne jest kolażem dziejów następujących po sobie cywilizacji wraz z ich wspaniałościami i niepokojami. Jego gorące piaski zachowały ślady bogatego dziedzictwa, które czas próbował zatrzeć...
Od  starożytnych osadnictw, przez wyprawy krzyżowe, po współczesność –  każda strona tej niezwykłej książki Amitava Ghosha aż pęka w szwach od smakowitych szczegółów historycznych, egzotycznych anegdot i kulturowych ciekawostek. Autor jako młody doktorant z Indii z fascynacją otworzył się na jakże inny i obcy mu surowy świat islamu. A że głęboko zżył się z mieszkańcami Egiptu, jego sugestywne i wnikliwe opisy daleko wykraczają poza ramy zwykłej książki podróżniczej. To magiczna, pobudzająca wyobraźnię biografia Egiptu o ludzkim obliczu.
  
Amitav Ghosh urodził się w Kalkucie, dzieciństwo spędził w Bangladeszu, Sri Lance i północnych Indiach. Studiował w Delhi, Oksfordzie i Egipcie oraz wykładał na różnych hinduskich i amerykańskich uniwersytetach. Jest autorem trzech głośnych publikacji:  Szklany pałac, Chromosom z Kalkuty i Koło rozumu. Ghosh pisuje również dla magazynów Grant", The New Yorker", The New York Times" i Observer".


Dramat na polowaniu - Antoniego Czechowa

 Jest rok 1880, do redakcji wydawnictwa zgłasza się mężczyzna z propozycją wydania kryminału. Redaktor jest początkowo niechętny, ale zasiada do lektury i odkrywa intrygę, której nie spodziewałby się po niepozornym gościu...    Śledczy Siergiej Kamyszew poznaje młodą dziewczynę, córkę leśniczego, w której natychmiast się zakochuje i stara się zdobyć jej wdzięki. Nie zdaje sobie jednak sprawy z faktu, że dziewczyna prowadzi własną grę z innymi mężczyznami z okolicy. Niespodziewanie dla wszystkich, Oleńka wybiera podstarzałego rządcę Urbienina, pozbawiając Kamyszewa i pozostałych zalotników wszelkich złudzeń. Dziewczyna jednakże wydaje się niepewna swoich uczuć. Niestety, pewnego dnia w lesie dochodzi do tragedii...

    Choć Dramat na polowaniu w założeniu samego autora miał być parodią popularnych kryminałów, wyszła mu jednak świetna powieść gatunkowa. Znajdziemy tu przy tym doskonałe portrety psychologiczne i poruszający obraz rosyjskiego społeczeństwa.

Kolorowe szkiełka - Mirosława Kareta

    W mglisty listopadowy wieczór Marta, mieszkanka krakowskiego Kazimierza, spotyka po drodze do domu sześcioletniego chłopca, Adriana. Jedyne, co go interesuje, to niesiony przez nią pakunek z pączkami...
 Właśnie tego dnia Marta wyłączy na chwilę nieoceniony mechanizm obronny, zwany zdrowym rozsądkiem, i podąży za głosem serca. Ktoś postronny mógłby to nazwać szaleństwem. A jednak...

     Przypadkowe spotkanie dorosłej kobiety i dziecka może postawić dom na głowie, zniszczyć jedną miłość i wskrzesić inną, przepędzić demony z przeszłości. Obudzić odwagę, dać wolę walki i radość życia. Ale też wpędzić człowieka w czarną rozpacz…


Żeby się o tym dowiedzieć, trzeba jednak podjąć ryzyko.



Moim skromnym zdaniem wszystkie trzy są warte zainteresowania a co Wy o tym sądzicie.


________________________

Zdjęcia i treść pochodzi ze stron Wydawnictwa Zysk i S-ka.


sobota, 28 września 2013

Powtórka z lektury : fragment z kuźnią w "Antku" Bolesława Prusa.




     Nareszcie kum Andrzej, wierny przyjaciel osieroconej rodziny, wyrobił Antkowi miejsce u kowala, w drugiej wsi. Jednej niedzieli poszli tam z wdową i chłopcem. Kowal przyjął ich niezgorzej. Wypróbował chłopca w rękach i krzyżu, a widząc, że na swój wiek jest wcale mocny, przyjął go do terminu bez zapłaty i tylko na sześć lat.
     Straszno i smutno było chłopcu patrzeć, jak płacząca matka i stary Andrzej pożegnawszy jego i kowala skryli się już za sadami idąc z powrotem do domu. Było mu jeszcze smutniej, kiedy spał pierwszą noc pod cudzym dachem, w stodółce, między nie znanymi sobie chłopakami kowala, którzy zjedli jego kolację i jeszcze dali mu do snu parę kułaków na zadatek dobrej przyjaźni.
     A kiedy na drugi dzień rano ze świtem poszli gromadą do kuźni, gdy rozniecili ognisko, Antek począł dąć pękatym miechem, a inni, śpiewając z majstrem Kiedy ranne wstają zorze, poczęli kuć młotami rozpalone żelazo — w chłopcu zbudził się jakby nowy duch. Dźwięk metalu, rytmiczny huk, pieśń, której aż las odpowiadał echem — wszystko to upoiło chłopca… Zdaje się, że w sercu jego aniołowie niebiescy naciągnęli kilka strun nie znanych innym chłopskim dzieciom i że struny te odezwały się dopiero dziś przy sapaniu miecha, tętnieniu młotów i pryskających z żelaza iskrach.
Ach, jaki by z niego był dziarski kowal, a może i co więcej… Bo chłopak, choć nowa robota podobała mu się okrutnie, wciąż myślał o swoich wiatrakach.
     Kowal, dzisiejszy opiekun Antka, był człowiek nijaki. Kuł żelazo i piłował je ani źle, ani dobrze. Czasami walił chłopców, aż puchli, a najwięcej dbał o to, żeby się zbyt prędko nie wyuczyli kunsztu. Bo taki młodzik wyszedłszy z terminu mógłby pod bokiem swemu rodzonemu majstrowi kuźnię założyć i zmusić go do staranniejszej roboty!…
A trzeba wiedzieć, że majster miał jeszcze jeden obyczaj.
Na drugim końcu wsi mieszkał wielki przyjaciel kowala — sołtys, który w zwykłe dnie prawie nie odchodził od pracy, ale gdy mu co kapnęło z urzędu, rzucał gospodarstwo i szedł do karczmy mimo kuźni. Bywało tego raz albo i dwa razy na tydzień.
Idzie sobie tedy sołtys z zapracowanym na urzędzie groszem pod sosnową wiechę i niechcący zbacza do kuźni.
— Pochwalony! — woła do kowala stojąc za progiem.
— Pochwalony! — odpowiada kowal. — A jak tam w polu?
— Niczego — mówi sołtys. — A jak u was w kuźni?
— Niczego — mówi kowal. — Chwała Bogu, żeście choć aby raz wyleźli z chałupy.
— A tak — odpowiada sołtys. — Takem ci się zgadał w kancelarii, że muszę choć odrobinę zęby popłukać. Może pójdziecie i wy od tego kurzu?
— Ma się rozumieć, że pójdę, przecie zdrowie jest najpierwsze — odpowiadał kowal i nie zdejmując fartucha szedł wraz z sołtysem do karczmy.
A kiedy już raz wyszedł, mogli chłopcy na pewno gasić ogniska. Żeby robota była najpilniejsza, żeby się walił świat, ani majster, ani sołtys przed wieczorem nie wyszli z karczmy, chyba że sołtysowi narzuciła się jaka urzędowa czynność.
Dopiero późno w nocy wracali do domu.




_______________________________________
     Zdjęcia  przedstawiają kuźnię w mojej miejscowości, która dzisiaj służy za skład, ale w czasach mojej młodości, a może i dłużej spełniała swoją funkcję, a do dzisiaj jeszcze o byłym, a żyjącym jeszcze jej właścicielu mówi się kowal, chociaż to raczej jego ojciec był faktycznie kowalem a on mu pomagał.

Fragment z "Antka" Bolesaława Prusa pochodzi ze strony  wolne lektury.pl

piątek, 27 września 2013

Nareszcie wyniki wygrywajki.



                             Dzisiaj wreszcie wyniki mojej blogowej wygrywajki .

               W zabawie wzięło udział aż 45 osób co bardzo mnie ucieszyło. Pewno z niecierpliwością każda z  Was czeka na wyniki, podobnie  jak ja zawsze, gdy biorę udział w konkursach, więc spieszę donieść, że zmobilizowałam się i skręciłam szybciutko rano losy, a moja córa Marysia sprawiła


                                                , że los uśmiechnął się tym razem do

                         która napisała "ja, ja chcę" i okazało się, że chcieć do móc - wygrać.

          @Kasiek  gratuluję Ci serdecznie. Mam nadzieję, że nagrody przypadną Ci do gustu.

 A ponieważ zbliża się "zapiątek" i większość z Was będzie miała wolne życzę więc dużo radości i dedykuję piosenkę, która potrafi rozruszać myślę każdego.
 




    

środa, 25 września 2013

Dzisiaj informacyjnie i piosenka na dobry dzień.



         Wczoraj upłynął termin zgłaszania się do mojej zabawy blogowej . Miło mi niezmiernie, że tak duża liczba chętnych do udziału w niej się znalazła. Dziękuję również za wszystkie, niezwykle sympatyczne,  życzenia.
         Zwycięzcę ogłoszę do końca tygodnia, a wyłonię go w wyniku losowania. Muszę więc zrobić losy, a to chwilę potrwa. Proszę o cierpliwość a w chwilach wolnych zapraszam do czytania i komentowania moich postów o przeczytanych książkach . Każda Wasza opinia jest dla mnie bezcenna więc wypatruję jej jak sroka świecidełek.

 A na dobry poniedziałek, by był dla Was początkiem dobrego tygodnia piosenki w wykonaniu mojego ulubieńca .


                                     

wtorek, 24 września 2013

"Drzwi do piekła" czyli Maria Nurowska o dwu piekłach w życiu pisarki.


        "Blagierka II tuliła do siebie ten zakrwawiony ludzki strzępek z miłością, w której zawierały się także duma i czułość. Patrzyłam na tę scenę z uczuciem, że znalazłam się w nowym obszarze rzeczywistości. I nagle pojęłam, że wszystko w moim życiu było oszustwem, że ominęło mnie coś najistotniejszego co może spotkać kobietę. Dlaczego uznałam, że najważniejszy jest mężczyzna? Dlaczego tego mężczyzny posłuchałam? Wmówił mi, że macierzyństwo jest nie dla mnie, że nie dam sobie rady.
         Stojąc tak obok blagierki II, zrozumiałam, że przegrałam swoje życie, wyznaczając w nim fałszywe hierarchie. Gdybym wiedziała o tym wcześniej, być może nie byłoby mnie tu teraz".[*]

         "Tu teraz" to więzienie dla kobiet, do którego Daria Tarnowska- Konieczna, pisarka, trafiła na 12 lat za zastrzelenie swojego męża, Edwarda. Po latach piekła małżeńskiego, które stworzyli sobie wspólnie z  Edwardem, Daria trafia do drugiego piekła, w którym spędza długie 6 lat przeżywając wiele różnego upokorzenia zanim wyrabia sobie jako bibliotekarka pozycję swoistego "konfensjonału" dla więźniarek, które obdarzają ją szczególnego rodzaju zaufaniem zwierzając się z najbardziej bolesnych doświadczeń życiowych. Dzięki radom jakie otrzymuje od więziennej psycholog, Izy,  Daria skutecznie broni się przed psychiczną i fizyczną przemocą ze strony najbardziej agresywnej więźniarki, Agaty, o której człowieczeństwo z czasem  postanawia zawalczyć.
        "Drzwi do piekła" to pierwsza książka przedstawiająca brutalny świat jakim jest więzienie. Świat pełen negatywnych emocji,  w którym walczy się o hegemonię i o przetrwanie, a także o godność. W tym świecie, złym, w którym przemoc jednych więźniarek wobec drugich jest na codziennym porządku jest również, jak się okazuje miejsce na uczucia innego rodzaju a także  na czułość, która jest naturalną ludzką potrzebą.
        Książka w pewnym stopniu szokuje opisami, szczególnie scen erotycznych, ale z jednym wyjątkiem dotyczącym szczególnie drastycznego opisu zoofilii pozostałe nie zniesmaczają czytelnika chociaż osobiście nie widzę potrzeby, by  w książce taki realizm był konieczny dla wczucia się  w traumę przeżyć bohaterki.
        Narracja książki prowadzona jest na dwu poziomach, z których jeden to czas bieżącej rzeczywistości więziennej, a drugi to retrospekcja, w której poznajemy całe zawiłe życie Darii sprzed więzienia : jej dzieciństwo pozbawione rodziców, lata spędzone z babcią na Białorusi na prawosławnej plebani, studia w Warszawie i pierwsze próby literackie za przyczyną, których poznała Edwarda, małżeństwo oparte na jej podziwie dla męża do momentu poznania kim był naprawdę i grę erotyczną, którą sama zapoczątkowała nie przewidując jej fatalnych dla niej skutków.
        Daria uzależniona całkowicie od męża, kierująca się w życiu wyłącznie jego radami była pozbawiona całkowicie własnej woli i w momencie, gdy ten odszedł do innej kobiety jej życie zostało pozbawione sensu, ale gdy wyłania  się szansa na odnowienie ich związku Daria przypadkowo dowiaduje się jak dwulicową szują  jest jej mąż i to doprowadza ją do drastycznie nieodwracalnego kroku.
       W więzieniu Daria poznaje Izę, psycholog więzienną, której i wygląd, i osobowość fascynuje ją ogromnie. To pewnego rodzaju przyjaźń z  Izą pomaga przetrwać jej więzienne warunki życia. Stosunek jej do Izy ulega zmianie w momencie wyjścia z więzienia, gdy ta oświadcza Darii, żeby nie szukała po wyjściu na wolność z nią kontaktów. Iza jest brutalna, ale wie co robi. Daria po wyjściu na wolność musi ułożyć swoje życie na nowo i odciąć się od obu przeszłości, tej sprzed i tej więziennej. A nie zrobi tego, gdy będzie szukać w niej oparcia.

 A jak ułoży sobie życie poznajemy w drugiej części, czyli w "Domu na krawędzi" o czym będzie w kolejnym poście.
     
       "Drzwi do piekła" to książka o tym, że życie bywa brutalne bardziej niż sobie wyobrażamy, to   książka opowiadająca również o skomplikowanej psychice ludzkiej, o tym jak nie radzimy sobie z życiem, jak w nim się gubimy, jak nie jesteśmy odporni na ciosy nam zadawane przez los, innych ludzi,  co w konsekwencji może doprowadzić nas nawet do takiego miejsca, jakim jest więzienie, które bywa piekłem, ale również czyśćcem, z którego wychodzi się bądź zdeprawowanym i psychicznie poobijanym, bądź  twardszym ze szczerą chęcią odmiany swojego życia i nadania mu właściwego, jeżeli to jeszcze jest możliwe biegu. To książka niejednoznaczna, wzbudzająca emocje negatywne i pozytywne, która pobudza do pogłębionej refleksji nad wyborami życiowymi.
      Mnie, osobiście, jako chrześcijance po przeczytaniu tej książki nasuwa się jedna, zasadnicza  myśl. Gdy nie budujemy swego życia na wartościach chrześcijańskich, gdy nie szukamy pomocy u Boga lecz próbujemy sami sobie radzić z problemami to nasze życie może stać się koszmarem. I tego doświadczyła Daria, która wychowana w duchu wiary prawosławnej odeszła daleko od niej nie szukając w niej siły do budowania i realizowania swej osobowości.
Mam pełną świadomość tego, że nie wszyscy ten pogląd podzielają, ale dla mnie jest to oczywiste, jak dwa razy dwa.


Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: Z literą w tle i Polacy nie gęsi, oraz Z półki i 52 książki.
______________________
 [* ]Maria Nurowska, Drzwi do piekła , wyd. Znak - 2012, str.231-232

poniedziałek, 23 września 2013

Jesienne stosiki książkowe.


         Kalendarzowa jesień powitała nas nie najlepszą pogodą. Chociaż wczoraj jeszcze przed południem na cyniach w ogrodzie wygrzewały się w jesiennym słońcu motyle, którym udało mi się zrobić kilka fotek :








 Niebo pochmurne, za oknem wiatr, który zawsze na mnie źle działa  więc i nastrój mam dość kiepskawy od rana, ale poprawił mi go listonosz, który przyniósł kolejną książkę do stosików, które chcę dzisiaj pokazać.
        Po przeczytaniu "Zdrajcy" Marka Harnego, o której piszę tu , która przypadła mi tak do gustu, że pomyślałam, iż dobrze byłoby poznać więcej jego książek kuknęłam na allegro i znalazłam tanio jego

"Urodzonego z wiatru".
Książka ta miała się ukazać pod koniec lat 80-tych lecz cenzura jej nie puściła. Podobnie było w 1995 roku, dopiero ukazała się nakładem Wydawnictwa Prószyński i Spółka w 2003 roku. Jestem niezwykle ciekawa o czym pisał Harny, że  wydawcy rezygnowali z jej wydania poprzednio, mimo iz była przygotowana do druku.
A przy okazji jak to bywa, czyli przy jednej opłacie za przesyłkę,  oczywiście po przeglądnięciu oferty antykwariatu wybrałam jeszcze kilka antykwarycznych różności.



A dzisiaj dotarła "Matka chrzestna" Gertrud Hohler z Wydawnictwa Zysk i S-ka, z którym dzięki książce "Toskania i Umbria"Przewodnik subiektywny", o którym pisałam tu i  sympatycznej Pani Oli z wydawnictwa nawiązałam współpracę.
A to książki otrzymane do recenzji :



Ciekawa jestem co powiecie o tych pozycjach. Co znacie, czytaliście lub będziecie chcieli poznać.


Z jesiennym pozdrowieniem dedykuję  Wam  jesienną piosenkę
                                  
                     




niedziela, 22 września 2013

Książkowa powódź - usmiech na niedzielę.

 




                  Ephraim Kishon wśród swoich 66 satyrycznych  opowiastek zawartych w książce "Abraham tu nie zawinił " - wydaną przez wydawnictwo Mumieścił również satyrę na propagowanie czytelnictwa opatrzoną tytułem "Książkowa powódź " o tym jak to pewien księgarz żydowski chciał przybliżyć czytelnikom literaturę hebrajską.

kliknij w zdjęcie by powiększyć
                                                     



piątek, 20 września 2013

Nowości wydawnicze.



          Dzisiaj, zanim ukaże się opinia o czytanych ostatnio książkach Marii Nurowskiej, która na razie rodzi się w głowie, prezentuję kilka nowości Wydawnictwa Zysk i S-ka.

Klub Ognia Piekielnego
 
Anne Perry

  Mogłoby się wydawać, że morderstwo prostytutki w sypialni w nędznej dzielnicy Whitechapel nie wywoła większego poruszenia wśród zobojętniałych na zbrodnię mieszkańców wiktoriańskiego Londynu. Jednak pod ciałem ofiary policja odnajduje odznakę Klubu Ognia Piekielnego, na której widnieje nazwisko Finlaya FitzJamesa.
To natychmiast przyciąga uwagę nadinspektora Thomasa Pitta. Ojciec Finlaya – niezmiernie bogaty, wpływowy i niebezpieczny – odrzuca możliwość, że jego syn mógł być w łóżku z prostytutką. Sprawa jest oczywista: policja musi aresztować za tą zbrodnię kogoś innego. Szybko odnajduje się osoba, która przyznaje się do winy, po czym
zostaje szybko skazana i stracona.
Gdy sprawa wydaje się zamknięta, dochodzi do kolejnej, identycznej zbrodni. Nadinspektora czeka trudne zadanie
– nie tylko musi odnaleźć prawdziwego mordercę, ale też zmierzyć się z oskarżeniami o nieudolność policji. Pitt nie jest jednak osobą, którą łatwo zastraszyć. Z pomocą swej mądrej i zaradnej żony Charlotte decyduje się wyjaśnić zagadkę zbrodni, nawet jeśli miałby zaryzykować swą karierę.


Peru. Od turystyki do magii
 
Joanna Ulaczyk


Ta książka to lawina przygód i eksplozja emocji, które towarzyszyły mnie i mojemu mężowi podczas niezwykłej podroży po Peru. Dotknęliśmy kraju dalekiego, fascynującego, pięknego i egzotycznego.
Podążając krainami Inków, poznaliśmy codzienność ludów Ajmara i Keczua. Zgłębiliśmy skrawki tajemnicy murów Machu Picchu. Spróbowaliśmy niecodziennych smaków i świnki morskiej, a mate de coca także testowaliśmy samopoczucie na wysokości około 5000 metrów nad poziomem morza. Pochłonął nas magiczny świat dżungli, gdzie pływaliśmy z piraniami i stanęliśmy oko w oko z jadowitą żararaką. Jednak w otchłań prawdziwej magii zabrał nas szaman... Ale resztę pozostawiamy Czytelnikom, niech przeżyją z nami tę podróż...
Joanna Ulaczyk
„Po raz pierwszy z Peru zetknąłem się dzięki Ukajali, rzece opisanej przez Arkadego Fiedlera. Po latach wiedzę na temat tego andyjskiego państwa czerpałem z książek Mario Vargas Llosy. Do dziś myślę o zimnym, samotnym posterunku w Andach, zamieszkałym przez Litumę, policjanta żyjącego w strachu przed terrorystami ze Świetlistego Szlaku. Już te dwa przykłady pokazują, jak różnorodny to kraj. Od tropikalnej dżungli, poprzez Andy, do Pacyfiku. Tę wielowymiarowość opisała w swej książce Joanna Ulaczyk, wypełniając strony obrazami z podróży: jeziorem Titicaca, andyjskim Cuzco, pustynnym, tajemniczym płaskowyżem Nazca, czy wreszcie amazońską dżunglą. Wraz z mężem spotykali na szlaku swej wędrówki Indian – gospodarzy peruwiańskiej ziemi – dających świadectwo prekolumbijskiej historii Peru. Po przeczytaniu książki zastanowiłem się, czy to możliwe, aby wszystkie opisane miejsca mieściły się w jednym państwie? Trzeba to sprawdzić samemu, zatem spakujmy plecaki i polećmy do Limy, a komu akurat brakuje czasu, niech koniecznie zabierze się za lekturę tej książki, w ten sposób posmakuje przygód, którymi dzieli się z nami autorka peruwiańskiej magicznej wyprawy".
Michał Kruszona, autor bestsellerów Rumunia. W poszukiwaniu diabła i Uganda. Jak się masz muzungu, laureat nagrody Bursztynowy Motyl za książkę Czarnomorze. Wzdłuż wybrzeża, w poprzek gór.



Mniej znaczy więcej. duchowość dla zabieganych
 
Brian Draper



Więcej, lepiej, szybciej to współczesna mantra.
Pośród rozgorączkowanej i obłąkańczej kultury Zachodu, w zalewie ściąganych materiałów, tekstów, uaktualniania
statusu, poczty elektronicznej, smartfonów; w szaleńczej pracy, w której musimy wyglądać na nieustannie zajętych,
w świecie konsumpcji, w którym nieprzerwanie gonimy za nowymi rzeczami, aby być na bieżąco z gadżetami, jak
i nadążać za innymi, żyjąc pod presją, aby być kimś, aby zrobić coś ze swoim życiem i być odbieranym jako człowiek sukcesu – pośród tego wszystkiego Brian Draper……zatrzymuje się. Robi sobie przerwę. Wdycha. Wydycha. Słucha. I pyta:
W jaki sposób możemy po prostu żyć?
To ścieżka kontrintuicyjna – droga mniej uczęszczana - dzięki której w tajemniczy sposób możemy osiągnąć więcej, robiąc mniej, dotrzeć do celu szybciej, gdy zwolnimy, i stać się bogatsi, ucząc się rezygnować z tego, co uważamy za swoje.
„W krzątaninie codziennego życia – wypełnionego gorączkowymi rozterkami i szalonymi rozrywkami – książki Briana Drapera inspirują nas, żebyśmy się zatrzymali na tyle długo, by wsłuchać się w szept naszej duszy, odkryć na nowo cud istnienia, i sławić własne miejsce na świecie”.
Steve Chalke, założyciel „Oasis Global” i „Stop the Traffik”.


Co sądzicie o tych nowościach? Dla mnie każda zapowiada się interesująco.

czwartek, 19 września 2013

Carlo Carretto o pustyni, Bogu, duchowości i modlitwie.

źródło

     Ty, Boże, prawdą, ja kłamstwem. Ty stabilnością, ja niestabilnością. Ty jasnością, ja zamętem. Ty mądrością, ja ignorancją. Ty czystością, ja żądzą. Ty pokorą, ja pychą. - Carlo Carretto.
  

     Żył w latach 1910–1988, był piszącym  włoskim zakonnikiem i zarazem  mistykiem.
     Carlo Carertto, gdyż to o nim mowa, przeżył 10 lat na Saharze i jak pisze w książce "Ponad rzeczami" pierwszy dłuższy pobyt na pustyni tak mu się spodobał, że chciał na niej pozostać na zawsze. Wiele też podróżował - ewangelizując. A jego książki, które  czyta się jednym tchem wręcz zachwycają. Wiem o tym, gdyż czytałam już dwie z nich, które mam w biblioteczce.

    Pierwsza z nich to "Bóg, który nadchodzi " wydana w 1992 roku  przez Wydawnictwo M w dwu tomach.



 Z niej pochodzi ten piękny  fragment z I rozdziału, który  prezentuję :

        "Bóg stale nadchodzi, a my podobnie jak Adam słyszymy jego kroki.
         Bóg przychodzi nieustannie, bo jest życiem , a życie to ciągła twórcza ekspiacja.
         Bóg przychodzi, bo jest światłością, a światłość nie może pozostać ukryta.
         Bóg przychodzi, bo jest miłością, a miłość pragnie dawać.
         Bóg przychodzi nieustannie, Bóg przychodzi zawsze.
    Dzisiaj wieczorem, kiedy patrzyłem na cudownie rozgwieżdżone niebo nad pustynią, dojrzałem ciało niebieskie najbardziej oddalone od ziemi, choć widoczne gołym okiem: Mgławicę Andromedy. Wyglądała jak blade, fosforyzujące światełko w kształcie ziarnka soczewicy, pomiędzy geometryczną regularnością gwiazdozbioru Kasjopei i nieporównywalnym  blaskiem Plejad. To małe światełko nie należy do teraźniejszości; jest sprzed miliona lat.
     Tego wieczoru spojrzałem o milion lat wstecz, to znaczy o dziesięć tysięcy wieków . Blade światło Mgławicy, które do mnie dotarło, rozpoczęło swoją drogę milion lat temu, poruszając się z szybkością trzysta tysięcy kilometrów na sekundę. Zatem już wtedy, a niewątpliwie jeszcze znacznie wcześniej Bóg wyszedł mi na spotkanie. A przecież Andromeda jest galaktyką bliższą naszej, podczas gdy astronomowie mierzą kosmiczne odległości w dziesiątkach miliardów lat świetlnych, jakie dzielą nas od tylu innych galaktyk, rozrzuconych w przestrzeni kosmicznej.
     Bóg bardzo dawno temu zaczął podążać w moim kierunku, kiedy jeszcze mnie nie było na świecie. I nie było także ani słońca, ani gwiazd, ani księżyca, ani ziemi, ani mojej historii, ani moich problemów".

   Druga to "Ponad rzeczami"


         wydana przez Wydawnictwo M w 1993 roku. Z niej pochodzi poniższy fragment.

     "Pewien stary lekarz, bardzo bojący się śmierci, powiedział mi kiedyś; "Och, bracie Carlo, gdybym miał twoją wiarę! Jakaż to byłaby ulga! Jesteś taki spokojny, widać że osiągnąłeś pokój duszy... Ale jak mam to zrobić? Nie mam wiary i nie mogę jej zaznać..."
     Stary lekarz powtarzał mi te słowa zbyt często, aż w końcu zacząłem mieć wrażenie, że czuje się w ten sposób usprawiedliwiony i uspokojony. Wtedy powiedziałem do niego: "Doktorze, czy naprawdę chce pan mieć wiarę? Chce pan umrzeć pogodzony z Bogiem i ludźmi? Niechże pan pozwoli odejść ze swojego domu służącej, która jest pana kochanką. Pan dobrze wie, że jest ona biedna i śpi z panem właśnie dlatego, że jest biedna. Proszę jej dać mały posag i pozwolić, aby założyła własną rodzinę.
     Niech połączą pana na nowo więzy przyjaźni i zrozumienia z żoną , niech pan sprzeda swoje ziemie, a pieniądze rozda ubogim, niechże pan wyjdzie z kręgu swego przerażającego egoizmu, spojrzy na ludzi z optymizmem, nie powtarza, że wszyscy są źli, wtedy zobaczy pan...  
      Proszę mi zaufać. Nie minie rok od uporządkowania własnego życia, kiedy poczuje pan, jak jego wiara ogromnieje jak dąb, a wszelkie wątpliwości znikają". 
     W tym wszystkim myliłem się jedynie co do daty. Nie po roku, ale już po kilkunastu dniach od podjęcia decyzji zbliżył się do Eucharystii. Wiem, że mówienie o tym jest trochę jak rzucanie grochem o ścianę, ale mimo to pozwolicie, żę będę nalegał.
     Często nasza modlitwa odnajduje właściwy, tryskający życiem kierunek właśnie wówczas , kiedy czynimy krok ku woli Boga, niezależnie od tego, jaka ona jest i w jakim punkcie życia nas odnajduje.
      Jest bliski zawiązek pomiędzy modlitwą i życiem; często widzimy ją w oderwaniu, potem widzimy jak się do siebie zbliżają, aby wreszcie u kresu naszej podróży widzieć je jako jedność.
      Modlitwa staje się życiem, a życie staje się modlitwą."
    

     Powróciłam do wymienionych książek, gdyż przy okazji ostatnich zakupów na allegro zaopatrzyłam się w kolejną jego książkę, a jest nią wydana przez PAX w 1985 roku niewielka książeczka




   w której Carlo Carretto snuje swoje wspomnienia z pobytu w Hongkongu, w którym przebywał w 1977 roku. Jak sam pisze we wstępie; "Ta książka  jest próbą przyjścia z pomocą tym, którzy są zajęci i zmęczeni swoimi obowiązkami, i którzy, gdy ich zapraszasz do modlitwy, odpowiadają ci zawsze: nie będę się modlił..nie mam czasu...już nie wiem, gdzie obrócić głowę....
     Dobrze, niech i tak będzie!
     Zobaczymy jednak, co można zrobić.
     Pustynię możesz znaleźć wszędzie, nawet w mieście.
     Jeżeli potrafisz kochać - jest to możliwe.
     Może jest tylko trudniejsze.
     Czy zechcemy się o to pokusić?
     I nie należy nigdy zapominać o tym, że pustynia nie oznacza ludzi, ale obecność Boga."


  Polecam książki Carlo Carretto  wszystkim pragnącym pogłębić swoją duchowość i poszukującym Boga.

poniedziałek, 16 września 2013

Coś na temat czytania i zaległości w pisaniu opinii do przeczytanych książek.



        Czytam miesięcznie od 4 do 5-ciu książek, jeden raz przytrafiło mi się przeczytać 6. Natomiast postów o przeczytanych książkach piszę pewno 3, no może 4 miesięcznie i to zawsze z dużym poślizgiem czasowym.
W ten sposób zaległości w postach o przeczytanych  książkach mam ogromne, a wyglądają one na dzisiaj jak na zdjęciu.


Zdjęcie pokazuje wyraźnie, że do opisania mam jeszcze 14 książek przeczytanych w tym roku.
Wprawdzie nie są to recenzje dla kogoś więc spieszyć się nie muszę i nie o wszystkich książkach muszę pisać, ale w zasadzie każda warta jest zaprezentowania i zachęcenia do jej przeczytania.
Tym bardziej, że nie są to nowości, o których huczy na blogach i nie tylko.

I jeszcze  przeczytane już w tym miesiącu a są  to:
 Tak to jest jak się nie pisze na bieżąco, ale co zrobić jak na przeszkodzie stoi  brak czasu a co gorsze weny.

A teraz mała zabawa. Opinię, do których książek z wymienionych powyżej  14-tu chcielibyście przeczytać wpierw?  Komentarze pomogą mi w podjęciu decyzji.
Do Nurowskiej powinna opinia powstać we wrześniu.

Zaniedbałam swoje osobiste wyzwanie związane z czytaniem powieści A.J.Cronina, ale już nadrabiam zaległości czytając teraz jego "Gwiazdy patrzą na nas"

niedziela, 15 września 2013

Leszek Długosz o jesieni w poście na niedzielę.




       Jeszcze  jest słonecznie. Noce wprawdzie zimne, poranki chłodne, ale gdy zaświeci słońce świat się ociepla i weseleje a mi od razu nastrój winduje w górę.  Oby tak jak najdłużej, ta myśl  kołacze w głowie. Ona jednak nieuchronna, nadejdzie. Cieszy jednak fakt, że jednak wpierw taka o jakiej śpiewa Leszek Długosz.





Pięknej, jeszcze słonecznej niedzieli życzę wszystkim, którzy mnie odwiedzą.


I jeszcze małe przypomnienie o trwającej na moim blogu zabawie dla kociar i nie tylko.
O warunkach tu.

sobota, 14 września 2013

Czas życia i czas śmierci - Erich M.Remarque.

         W dniu 27 października 2012 roku opublikowałam post o przeczytanej książce Ericha Marii Remarque " Czas życia i czas śmierci". W związku z tym, że jest on non stop "nawiedzany" postanowiłam go usunąć i opublikować ponownie , gdyż mi go szkoda usuwać całkowicie.

źródło

         Po raz pierwszy zetknęłam się z Erichem Marią  Remarque wiele lat temu . Przeczytałam wtedy  jego najsłynniejszą książkę -"Łuk triumfalny", którą jak przeczytałam w Wikipedii  nabyło na całym świecie około 5 milionów czytelników. Książka ta zrobiła na mnie duże wrażenie i od razu polubiłam bohatera  tej powieści - Ravika . Dzięki "Łukowi triumfalnemu" niezwykle pozytywnie przyjęłam  pisarstwo Remarque'a, a książka stała się moją ulubioną.
Później były:  " Noc w Lizbonie" i  "Nim nadejdzie lato", które również  zdobyły moje serce.
Rzadko który pisarz potrafi , według moich oczywiście subiektywnych odczuć,  pisać tak  bardzo po męsku o męskich sprawach / dajmy na to o wojnie /  i równocześnie tak niezwykle delikatnie i pięknie  o uczuciach łączących kobietę i mężczyznę. Być może  Remarque dlatego tak pisał , gdyż sam, jak czytałam,  kochał kobiety i był ich wielbicielem, a i one lgnęły do niego, nawet te najsławniejsze.

        Kompletując swoją wirtualną biblioteczkę na portalu Lubimy czytać pl natknęłam się na jego dorobek literacki i zobaczyłam, jak wiele mam do nadrobienia.
Na pierwszy ogień wzięłam prezentowany w tym poście "Czas życia  i czas śmierci" wydany przez Remarque'a w 1954 roku.



      Okładka posiadanej przeze mnie  książki, z pozoru wydająca się sielska i romantyczna , odnosi się do brutalnie przerwanego, bombardowaniem,  spotkania dwojga kochanków, którzy próbując wykorzystać krótki czas jaki im był   dany, by zażyć  odrobiny normalności i przyjemności,  gdy wokół szaleje wojna, wieczory spędzają  w restauracji przy dobrej kolacji z  wyśmienitym winem.
       Bohaterem  powieści  jest młody niemiecki żołnierz Ernst Graeber, który  przyjeżdża po dwu latach udziału w walkach na froncie do rodzinnego miasta na  dwutygodniowy urlop. Front rosyjski się załamuje, Niemcy zaczynają przegrywać wojnę o czym jednak  nie wolno mówić głośno, żołnierze nie wiedzą również co się faktycznie dzieje na innych frontach wojny jak i w samych Niemczech. Ernst z sercem przepełnionym nadzieją wraca na krótko do kraju, do siebie, by  wytchnąć  od nędzy, głodu, zimna i wszechobecnej śmierci z czym na co dzień spotykał się na rosyjskim froncie. Jakież jest jednak jego zaskoczenie, gdy widzi, że jego rodzinne miasto również ucierpiało  wskutek wojny, gdyż  jest bombardowane przez aliantów, i że jego część, a w tym ulica, na której mieszkał  to ruiny i zgliszcza. Nie zastaje rodziców i nie udaje mu się dowiedzieć gdzie przebywają, natomiast wchodzi w bliską zażyłość z córką lekarza rodziców, Elżbietą. Zażyłość ta przeradza  się w głębsze i odwzajemnione  uczucie, które sprawia, że czas spędzony na urlopie mimo grozy wojny i niepewności jutra staje się  dla nich obojga czasem swoistego rodzaju przygody i miłości. Gdy Elżbieta pyta czym będą płacić za wystawne kolacje, na które ją zaprasza, Graeber odpowiada - " Przywiozłem żołd za dwa lata wojny.Nie na długo musi mi starczyć Tylko na bardzo krótkie życie.Dwa tygodnie.A na to wystarczy na pewno."
       Ich czas,  to był "czas życia",  przed powrotem do jego czasu, "czasu śmierci". Ernst poszedł na wojnę jako bardzo młody człowiek i był na różnych frontach wojny. Widząc ogrom cierpień jakie Niemcy zadawali innym narodom jest pełen wątpliwości co do  słuszności hitlerowskich idei. Jego  wątpliwości rosną wraz z rosnąca świadomością, że wojna jest przegrana, że walczą nadal tylko dlatego, aby ci , którzy tę wojnę wywołali jeszcze przez jakiś czas mogli utrzymać się przy władzy.
Czuje  się współwinny  zbrodniom popełnionym   w czasie wojny i odpowiedzi na swoje pytanie, jak dalece jest współwinny, szuka u swojego byłego nauczyciela religii. Musi jednak sam sobie odpowiedzieć na swoje pytania -  "kiedy zaczyna się współwina?Kiedy staje się morderstwem to, co zazwyczaj nazywa się bohaterstwem. Czy wtedy, gdy przestaje się wierzyć w swoje racje?Czy też cel? I gdzie przebiega granica?"
I czy tłumaczy go w jakimś stopniu fakt, że był przymuszony do udziału w wojnie, że wybór miał tylko jeden -  front lub obóz koncentracyjny i śmierć.Nauczyciel niestety nie  potrafi mu dać odpowiedzi.
       Ernst wraca na front, gdzie trwa odwrót wojsk niemieckich. Ogarnięty moralnymi wątpliwościami w pewnym momencie jakby zapomina, że przeciwnik w każdej sytuacji może być groźny co kończy się dla niego dramatycznie.
      "Czas życia i czas śmierci" to niezwykle mądra i poruszająca książka o losie zwykłych Niemców podczas II wojny światowej, o budzeniu się świadomości zła, jakiego stawali się współwinni, ale i o życiu w ciągłym strachu  przed oskarżeniem o defetyzm i niszczenie ducha bojowego III Rzeszy.
      Remarque przedstawił w książce w charakterystyczny dla siebie, niezwykle naturalistyczny, prawie reporterski sposób, działania wojenne na froncie rosyjskim i w taki sam sytuację w niszczonym przez naloty mieście niemieckim.

   "Czas życia i śmierci" utwierdził mnie w przekonaniu, że Erich Remarque był znakomitym pisarzem, na czytanie którego nie szkoda czasu.

    Na zakończenie przytoczę
dwa  cytaty oddające doskonale  bezsens i tragizm  tej  wojny   :

"W ostatnich latach dosyć go miały - pomyślał. -  Wszędzie, gdzieśmy byli, mogły się nażreć do przesytu.Dzięki nam dla robactwa Europy, Azji i Afryki nadszedł złoty wiek. Zostawiliśmy im całe armie trupów. Nie tylko ciała żołnierzy, ale także ciała kobiet i dzieci, i rozdarte bombami ciała starców. Obfitość wszelkiego dobra. W legendach robactwa żyć będziemy przez wieki jako łaskawi bogowie obfitości."

"Chciałabym pojechać do jakiegoś kraju , gdzie nic nie zostało zniszczone.
- Niewiele znajdziesz takich krajów, które nie byłyby zniszczone - odparł Graeber.
- Holandia..Może po wojnie będziemy mogli tam pojechać.Będziemy pili pili kakao i jedli biały chleb i dużo holenderskiego sera, a wieczorem przyglądali się łodziom.
- A może i tam nie będziemy mogli pojechać? - spytała.
- Chyba nie. Napadliśmy na Holandię bez uprzedzenia i zniszczyliśmy Rotterdam.Widziałem ruiny. Nie pozostał ani jeden cały dom.Trzydzieści tysięcy zabitych.Obawiam się, że nas i tam nie wpuszczą, Elżbieto.
Milczała przez jakiś czas.Potem uniosła nagle szklankę i cisnęła ją na podłogę. Szkło zabrzęczało i rozprysło się.
- Nigdzie nie możemy już jechać ! - krzyknęła - Po cóż więc marzymy! Nigdzie! Jesteśmy uwięzieni, odosobnieni i wyklęci!


Książkę przeczytałam we ramach wyzwań :



piątek, 13 września 2013

O księgarskich nowościach.


         Dzisiaj garść książkowych nowości i różności.

Joanna Miszczuk

Prószyński i S-ka

Nowa powieść autorki bestsellerowych "Matek, żon, czarownic"!

Berlin 2011. Joanna Górecka, dla przyjaciół Asia, spotkała wreszcie miłość swojego życia. Do ślubu z Kemalem pozostało zaledwie kilka miesięcy. W tym czasie Asia poznaje losy kolejnych niezwykłych kobiet ze swej rodziny. Aurora, przyjaciółka Galileusza, bezwzględna Olimpia, Madelaine, ambitna dama dworu francuskiej królowej Marii Leszczyńskiej - każda z nich wiodła życie pełne emocji, pasji i tajemnic... Ale życie Asi także nie jest wolne od napięć i dramatycznych wydarzeń. Wyczekiwany ślub nagle staje pod znakiem zapytania, upragniona praca również, jako że Julian, pierwszy mąż Joanny, na wszelkie sposoby próbuje zaszkodzić byłej żonie. Wszystko to jednak przestaje być ważne, gdy dwunastoletnia córka Asi, Kamila, znajdzie się w niebezpieczeństwie...



Chris Pavone

Muza

 W tej książce nikt nie jest tym, za kogo się podaje
Kate Moore nie jest jedynie wzorową panią domu, jak postrzega ją otoczenie. Ma pewną tajemnicę, która determinuje jej życie. Mąż Kate nieustannie pracuje, robiąc coś, czego ona nigdy nie rozumiała dla banku, o którym nie wolno jej nic wiedzieć. Kate czuje się coraz bardziej samotna i znudzona. Gdy zaczyna podejrzewać, że ich nowi znajomi nie są tymi, za których się podają, rozpoczyna własne śledztwo, odsłaniając warstwy otaczającej ją ze wszystkich stron mistyfikacji. Odkrywa fałszywe urzędy, nieistniejące korporacje i ukrytą broń, tajemniczą farmę i numeryczne konto z olbrzymimi kwotami pieniędzy, a wreszcie niewyobrażalne, ciągnące się od dawna oszustwo, które zagraża jej rodzinie, małżeństwo i życiu.

 


Anna J. Szepielak

Nasza Księgarnia

 Wiecznie nieobecny mąż, chorowite dziecko, codzienna rutyna – dla Marty to aż nadto. Monotonne i w gruncie rzeczy samotne życie w stolicy coraz bardziej ją przygnębia. Kiedy dowiaduje się, że musi zorganizować zjazd familijny, na którym pojawią się także goście z Ameryki, początkowo nie jest zachwycona. Wkrótce jednak zrozumie, że właśnie tego potrzebuje. Powrót do rodzinnego miasteczka, spotkania z dawnymi przyjaciółmi i zwariowanymi krewnymi, przeglądanie pamiątek pozostawionych w starym młynie, a przede wszystkim magia wspólnego gotowania pomogą jej odetchnąć pełną piersią. Przy okazji Marta odkryje pewną skrzętnie skrywaną tajemnicę rodzinną…

 

 


Eva Barberich

Bis

 Wiadomo, że koty umieją mówić, choć nie każdy umie się z kotem porozumiewać. Jeśli jednak komuś dane było posiąść koci język i przygarnąć wyjątkową kotkę, znalazł partnera do interesujących, rozmów – o kotach i ludziach, o życiu, kulturze i współczesnym świecie. Dowcipne opowieści o wspólnym życiu z kotką nie tylko dla wielbicieli kotów.
„Przyzwoity kot z zasady ignoruje wszystko, co choćby w najmniejszym stopniu przypominało polecenie”. Autorka dobrze wie, o czym mówi, bo kot, którego podłożono jej w pudełku pod drzwi domu, nie jest jej pierwszym. Rudo pręgowane, zielonookie stworzenie patrzy na nią z wyczekiwaniem i natychmiast bierze w posiadanie dom, jego mieszkańców i resztę świata. Gałganka jest szczęśliwa, dopóki w pobliżu nie ma Konrada. A właśnie ten mężczyzna, który nigdy nie miał do czynienia z kotami, pojawia się coraz częściej. Potrzeba wielu metod wychowawczych i „zasadniczych rozmów”, żeby go do nich przekonać.

 



Alain Decaux

Muza

 Czy Mata Hari rzeczywiście była szpiegiem wszech czasów? Dlaczego Rosjanie zataili odnalezienie zwłok Hitlera? W jaki sposób Serb Cicero przechytrzył wywiad brytyjski? Co naprawdę stało się z Martinem Bormannem? Jak umierał Stalin?

środa, 11 września 2013

O konkursie na okładkę do nowych przygód Jacka Przypadka - apel Jacka Getnera.



          Jesień nadchodzi szybkim krokiem, a jesienią miała wyjść kolejna część przygód "Pana Przypadka". O pierwszej części pisałam tu. Jak pisze mi w mailu  autor, Jacek Getner,  prace nad wydaniem kolejnej książki dobiegają końca, ale ponieważ recenzenci pierwszej części mieli uwagi do okładki tym razem postanowił wyłonić jej projekt w otwartym konkursie. Autor chce byśmy to my, recenzenci, w jawnym głosowaniu,  wybrali okładkę nowej kolejnej książki. Potrzebny jest jednak projekt.
I tu apel Pana Jacka Getnera o pomoc : "Jeśli więc ma Pani jakiegoś utalentowanego znajomego (lub sama ma ochotę:) ), który chciałby powalczyć o 1000 PLN nagrody to proszę go przekierować na blog www.panprzypadek.blogspot.com  gdzie są wszystkie niezbędne informację do wzięcia udziału. Będę też wdzięczny za ewentualne opublikowanie wiadomości o konkursie na okładkę na swoim blogu."

       Ja udziału nie wezmę, gdyż talentów plastycznych nie mam więc tylko udostępniam apel Pana Getnera.



Przy okazji wspominam o tym, że na blogu trwa wygrywajka, w której można wygrać świetną książkę p.t. "Riko i my". Książkę  tę, o "Kotach, ludziach, przyjaźni i zaufaniu", napisali Joanna Chełstowska i Ludwik Kozłowski.





poniedziałek, 9 września 2013

Toskania i Umbria. Przewodnik subiektywny. - Anna M. Goławska i Grzegorz Lindberg.


WYDAWNICTWO ZYSK I S-KA

          "Toskania i Umbria.Przewodnik subiektywny." to była idealna książka na upalne lato tego roku. Nie jest to powieść, którą się pochłania a ja nie miałam dużo wolnego czasu na czytanie więc przewodnik służył mi całe lato do poznawania głównie pięknej Toskanii z jej klimatem, krajobrazem, zabytkami, ludźmi i kuchnią z jej zapachami i smakami. Było to dla mnie fantastyczna zagraniczna przygoda, która będzie jeszcze trwać, gdyż będę do niego wracać, tym bardziej, że nie sądzę bym kiedykolwiek tam zawitała.
          Niestety nie spisałam się i tym razem jako recenzent, gdyż moja recenzja jest pewno ostatnią z napisanych przez osoby, które otrzymały książkę do przeczytania i napisania o niej opinii. Jestem jednak przekonana, że przewodnik pary Anna Goławska i Grzegorz Lindberg jest dobry nie tylko na letni urlop, gdyż Włochy a więc i Toskania odwiedzane są przez cały rok, a o każdej porze roku inne wrażenia ze zwiedzania można wynieść szczególnie, gdy ominie się upalne lato. Po za tym jest tak przystępnym, barwnym a zarazem  sugestywnym językiem napisany,  że można go czytać i  napawać się tym wszystkim co zostało w nim przedstawione, opisane i przytoczone a także pokazane na sporej liczbie załączonych fotografii,  nawet , a może szczególnie wówczas, gdy nie można tam osobiście być. Mnie dodatkową przyjemność w trakcie czytania przewodnika sprawiały  włoskie nazwy, które będąc jak muzyka dla ucha chce się mimowolnie czytać na głos, by słyszeć jak śpiewnie brzmią.
            Nie byłam i nie jestem osobą aktywnie turystyczną więc niewiele w życiu zwiedziłam.A za granicą byłam tylko na Węgrzech w czasach jeszcze głębokiego socjalizmu / Węgry się wtedy wydawały być rajem / i w obecnych Niemczech dwa razy. Toteż i z przewodnikami też niewiele miałam do czynienia,  a z pewnością nie traktowałam ich jak książek do czytania. "Toskania i Umbria.Przewodnik subiektywny" już samą okładką, która jest w moich ukochanych kolorach; brązach i zieleniach,  zachęca do otworzenia książki i zagłębienia się w jej treść. A jak już ją otworzymy to przepadamy z kretesem, gdyż z każdej strony czerpiemy pełnymi garściami różnego rodzaju ciekawie podane informacje, które mogą być niezwykle przydatne, gdyby  się okazało, że się w tamtych stronach  znaleźliśmy. Dowiadujemy się więc gdzie smacznie możemy zjeść, wypić dobre wino a także  gdzie będziemy mogli i w jakich warunkach przenocować. Autorzy informują nie tylko o cenach, ale również o tym gdzie jest miło i sympatycznie, a gdzie już mniej.
Przewodnik, który prezentuję ponadto doskonale się czyta, gdyż autorzy całą swą wiedzę na temat Toskanii i Umbrii  zawarli w krótkich formach, jakby felietonach interesująco wprowadzających czytelnika w poszczególne tematy związane z praktyczną stroną pobytu oraz sugestie dotyczące zwiedzania,  próbując przekonać  czytającego dlaczego ma wybrać właśnie Toskanię na cel swego wakacyjnego, chociaż  nie tylko wyjazdu.
           Włochy to kraj kotów toteż przez całą książkę oprócz ludzi i zabytków przewijają się koty, koty które są wprost wszędzie i nikomu nie przeszkadzają. Świadczą o tym świetne zdjęcia, jak choćby poniższe.




         Anna Goławska i Grzegorz Lindberg ukazują Toskanię i Umbrię tak jak postrzegają  ją sami, gdy ją odwiedzają, a robią  to od kilku lat i często. Stąd w tytule słowo "subiektywny". Dzięki temu mamy  możliwość poznać Toskanię i Umbrię z wielu stron i tych dobrych, bardzo dobrych, ale też i z tych niezbyt dobrych dowiadując się czego możemy się spodziewać, gdybyśmy tam się wybrali. Jedno jest pewne, znakomicie w swym przewodniku zachęcają do wybrania właśnie tych włoskich krain. Ja gdybym tylko mogła zrobiłabym to z pewnością, by znaleźć się choćby na krótko tam gdzie teraźniejszość tak ściśle wiąże się z przeszłością, że nawet w niektórych miejscach czuje się, że czas się zatrzymał.
          Jednego mi tylko w tej książce zabrakło, a to wspomnienia o św. Ricie, która pochodziła z Rocca Porena w Cascii. Może dlatego, że trochę wcześniej czytałam o niej książkę i wydaje mi się być postacią godną wzmianki w takim przewodniku.

          Rzadko to robię, ale tym razem gorąco polecam wszystkim ten estetycznie i starannie wydany przewodnik , który czyta się jak ciekawą książkę.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Pani Oli z  
                               Wydawnictwa Zysk i S-ka.
        
_______________________________

książkę można nabyć min. :
 tu  lub tu.

Przeczytana w ramach wyzwania : Polacy nie gęsi...