sobota, 28 lutego 2015

Ale moim największym odkryciem stała się Moja Przyjaciółka!



           Mam coraz większe problemy z pisaniem opinii o przeczytanych książkach i coraz więcej książek przeczytanych, po czytaniu których chciałabym na blogu pozostawić chociaż niewielki ślad. Toteż, by blog nie umarł jeszcze śmiercią naturalną będę coraz częściej uciekać się do prezentowania fragmentów przeczytanych książek,  co nie znaczy jednak,  że może kiedyś nie doczekają się one być może mojej opinii. Będą to fragmenty, które mi jakoś szczególnie się spodobały, przypadły do serca,  czy też  mnie zaintrygowały lub pobudziły do refleksji.
Dzisiaj jest to fragment z przeczytanej jeszcze w ubiegłym roku  wspomnieniowej książki "Żniwo gniewu", którą napisała mieszkająca w USA Polka, która urodziła się w 1945 roku w Zielonej Górze, gdzie dotarły w ramach repatriacji po wielu dramatycznych przejściach jej matka i ciotka. Pochodzące z kresowego miasteczka przeżyły sowiecką okupację a od 1942 do 1945 roku wciąż w drodze ze wschodu na zachód uciekały tym razem przed niemieckim najeźdźcą, by znów po czasie bać się sowietów. Tego co spotkało bohaterki książki, Kaszmirę i Maruszkę,  w tej drodze pewno wystarczyłoby na niejedną tylko książkę, ale ja nie zacytuję czegoś co świadczyłoby o dramatyczności tych przeżyć, lecz wspomnienie Maruszki o tym co pozostawiła a co też było treścią jej "tamtego" życia.


         "Szyję teraz sukienkę dla Kaszmiry, dla mojej ukochanej siostry. Boże, ile my razem przeszłyśmy...Gdybym tu miała swoje czasopisma, wybrałabym dla niej najpiękniejszy projekt. Przed wojną gazety były dla mnie darem niebios. Dostawałam je od kuzynki Julii i hrabiny Okońskiej. W pudełku, w szafie, w pokoju mamy, w naszym rodzinnym domu przy ulicy Grodzkiej, w moim kochanym Mołodecznie mam schowane pojedyncze numery Voque'a z 1933, z 1934 i nawet z 1937 roku i dwadzieścia pięć numerów angielskiego The Pictorial Magazine z 1903 roku, razem tysiąc czterdzieści stron! Numery The Pictorial Magazine pochodzą  sprzed lat, ale przenosiły mnie w czar la belle epoque. Kochałam te dawne suknie z gorsetami, talie osy,cudowne parasolki z koronki i fryzury misternie upinane w potężne koki. Kojarzyły mi się z jakąś krainą baśni i z dzieciństwem. Oczywiście w duchu dziękowałam Panu Bogu, że świat się zmienił, bo przed wojną nie wyobrażałam sobie noszenia długich sukien, sztywnych fiszbin i koafiur! Kochałam  krótkie fryzurki, marynarki z baskinkami i wolność bez gorsetów! Fotografie, fotografie, mnóstwo fotografii! I rarytas! Amerykański numer Voque'a z 1926 roku z małą czarną Coco Chanel!. Jezu! Ile bym dała, żeby teraz jeszcze raz go obejrzeć! Ale na tym nie koniec. Hrabina przywoziła mi jeszcze najnowsze numery Świadowida i nowość przed wojną - Moją Przyjaciółkę! Przeglądałam to wszystko z bijącym sercem. Światowida oglądałam zawsze według ustalonego schematu - szybko przewracałam strony z rubrykami " Ze świata, Z Polski, Z teatru, Ze sportu, Film, Balet, Muzyka, Rozmaitości, by w końcu trafić na zdjęcia i rysunki sukien, spódnic, kapelusików, pantofli. Na koniec zawsze analizowałam zdjęcia Rysia i Pawlikowskiego i nigdy nie potrafiłam pojąć fenomenu fotografii. Ale moim największym odkryciem stała się Moja Przyjaciółka! Pierwszy raz czytałam całą gazetę, i to z narastającym zainteresowaniem! Wszystko dla kobiet i o kobietach. Porady! Tysiące porad! Jak urządzić pokój, jak modnie się ubrać, jak zlikwidować piegi, sińce pod oczami, na co stosować okłady z herbaty i co można zrobić z soku z cytryny! I przede wszystkim były tam projekty ubrań oraz nowości z Paryża i wszystko po polsku! Voque'a traktowałam jak relikwię, ale nie znałam francuskiego ani angielskiego, dlatego Moja Przyjaciółka była dla mnie takim cudem! Wszystko to bardzo pomagało mi w mojej pracy. Śmielej doradzałam nowoczesne, krótkie spódnice, rękawy z bufkami, baskinki, materiały w kratkę, paski i groszki, żakiety przypominające męskie marynarki i przede wszystkim namawiałam do porzucenia sukien z obniżonym  stanem na rzecz nowoczesnych ubrań podkreślających kobieca sylwetkę i szczupłą talię. Przed wojną prowadziłam z Julią jeden z najlepszych zakładów krawieckich! Jakie ja miałam klientki! Boże drogi! Zygmunt był ze mnie taki dumny".



             " Jaka ja jestem głupia...Niczego już nie ma. Niczego. Za moimi plecami tylko zgliszcza i śmierć. Wszystko straciłam. Nic już nie wróci. A jeśli to prawda, że nie ma już Mołodeczna"?


_________________________



Lucie Di Angeli-Ilovan,Żniwo gniewu,wyd. Zysk i S-ka,r.2011, str.278-280


piątek, 27 lutego 2015

Piątkowe zamyślenie z Karolem Antoniewiczem.........


        




Właściwie od zawsze lubiłam klimat Wielkiego Postu i chociaż szczególnie w młodości nie przejawiałam zbytniej gorliwości w praktykowaniu wielkopostnych nabożeństw to z wiekiem coraz bardziej zaczęłam doceniać udział w nich, a szczególnie w Gorzkich Żalach. Na tworzenie specyficznego, pokutnego  klimatu tych czterdziestu dni, które pobudzają mnie do refleksji nad własnym życiem  duży wpływ dla mnie osobiście mają pieśni w tym okresie śpiewane. Lubię śpiewać a pieśni wielkopostne poruszają moje serce do głębi. Do takich, które szczególnie mnie wzruszają należy pieśń, którą przytaczam :


 W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie,
W krzyżu miłości nauka.
Kto Ciebie, Boże, raz pojąć może,
Ten nic nie pragnie, ni szuka.


W krzyżu osłoda, w krzyżu ochłoda
Dla duszy smutkiem zmroczonej.
Kto krzyż odgadnie, ten nie upadnie
W boleści sercu zadanej.


Kiedy cierpienie, kiedy zwątpienie
Serce ci na wskroś przepali,
Gdy grom się zbliża, pospiesz do krzyża.
On ciebie wesprze, ocali.


Gdy cię skrzywdzono albo zraniono,
Lub serce czyjeś zawiodło,
O, nie rozpaczaj, módl się, przebaczaj.
Krzyż niech ci stanie za godło.



           Jeszcze do niedawna nie wiedziałam kto był twórcą tej niezwykłej pieśni, tak chętnie przeze mnie śpiewanej nie tylko w Wielkim Poście. Dowiedziałam się tego na jednym z pierwszych kazań wielkopostnych i pomyślałam, że to dobry temat na post piątkowy w tym czasie jaki przeżywam.
To żyjący w latach 1807-1852 Karol Antoniewicz, twórca wielu znanych pieśni religijnych, napisał również słowa pieśni "W krzyżu cierpienie". Pozostawił on po sobie również bogatą spuściznę 
literacką w postaci opowiadań, listów i poezji nie tylko religijnej.

źródło
         Urodzony we Lwowie,  w ormiańskiej rodzinie, świetnie  wykształcony w zakresie retoryki, filozofii i prawa po studiach wiele podróżował po Europie. Brał czynny udział w powstaniu listopadowym. W 1832 zawarł, pod wpływem matki,  związek małżeński ze swą kuzynką Zofią Nikorowiczówną. Niestety zmarła mu kolejno nie tylko piątka urodzonych w tym małżeństwie dzieci, ale również i żona. 
To ból po stracie najbliższych stał się właśnie inspiracją napisania tekstu pieśni o krzyżu, którego sam doświadczył w nadmiarze, a doświadczenie, którego upewniło go o tym, że przeznaczony jest do stanu kapłańskiego.
Wstąpił więc do zakonu jezuitów w Starej Wsi, gdzie spędził nowicjat, po zakończeniu którego studiował filozofię w Tarnopolu a następnie teologię w Nowym Sączu. Po wyświęceniu w 1844 roku oddał się całkowicie pracy kaznodziejskiej. 
Pierwszym terenem jego działalności apostolskiej była Galicja, gdzie w 1846 roku wygłosił przeszło 200 kazań, które rozsławiły go na cały kraj a także poza ziemie polskie. W 1847 roku przebywał we Lwowie, ale  dekret banicyjny nałożony na Jezuitów spowodował, że opuścił Lwów i rozpoczął tułaczkę, podczas której spędził pewien czas w Krakowie gdzie stał się ostoją i podporą mieszczan w czasie, gdy Kraków niszczony był przez szalejące pożary przyczyniając się tym wydatnie do odbudowania kamienic i kościołów. Życie swe zakończył w 1852 na ziemiach poznańskich, w Obrze, gdzie pomagając z oddaniem  walczyć z cholerą sam się nią zaraził.  
              Już tylko na podstawie tylko tej krótkiej notki biograficznej można stwierdzić jak nietuzinkowa postacią był twórca pieśni, którą tak lubię śpiewać, ojciec Karol Antoniewicz


__________________
Tekst pieśni zaczerpnęłam ze strony.

Rycina pochodzi z pierwszego tomu trzeciego wydania
KAZAŃ KS. KAROLA ANTONIEWICZA T.J.
zebranych przez ks. Jana Badeniego T.J.
(Wydawnictwa Towarzystwa Jezusowego – Kraków 1906)

czwartek, 26 lutego 2015

"Recepta na miłość", ale nie tylko o miłości i przypomnienie o wygrywajce.....





               Książka trafiła do mnie jako nagroda w konkursie na recenzję z internetowej księgarni Matras.pl. A ponieważ lubię tematykę szpitalną więc szybko po nią sięgnęłam i muszę przyznać, że nawet z przyjemnością przeczytałam. Fabuła powieści, trochę jak w serialach z akcją toczącą się w szpitalach, przeniosła mnie do Barcelony dokąd jedna z bohaterek książki, Magda, przenosi się z Saragossy. Przyjaciółka Magdy popełniła samobójstwo a Magda czując się winna tej tragedii przeżywa psychiczne załamanie, które sprawia, że nie zdaje końcowych egzaminów na medycynie, którą studiuje,  co pogłębia jej frustrację. Przestaje się również rozumieć z ukochanym, z którym w końcu się rozstaje. W Saragossie czuje się źle i wtedy z pomocą przychodzi jej matka proponując, by wyjechała na studia do Barcelony i zamieszkała u jej siostry a ona zapisuje się tam na praktyki w szpitalu. I w ten sposób zaczyna nowy rozdział w swoim życiu, w którym poznaje nowych ludzi, wśród których są tacy jak ona praktykanci, ale i rezydenci szpitala. Oni podobnie jak Marta przeżywają różne trudne sytuacje życiowe wynikające głównie ze skomplikowanych relacji w swych rodzinach, które to relacje w konsekwencji doprowadzają nawet do dramatów. Osobiste sprawy pięciorga bohaterów  książki, w tym skomplikowane uczucia a także zakazany romans,  w połączeniu z poznawaniem specyfiki zawodu lekarza, które niesie również wiele trudnych momentów rozczarowań i niepowodzeń dają w sumie interesującą fabułę z psychologicznym tłem, w którym istotną rolę pełni dochodzenie do momentu wybaczenia sobie i innym.

       Książka  raczej dla młodszego pokolenia niż moje.....ale nie jest to oczywiście przesądzone.


Książka jest jedną z nagród w mojej wygrywajce.



 Do zgłoszenia pozostało jeszcze trzy dni. Może jeszcze ktoś się zdecyduje.

środa, 25 lutego 2015

Łaską zdumiony - ks. Jan Twardowski o swoich szczęśliwych wspomnieniach.....



         Zainspirowana już drugim  postem  Marty związanym z osobą ks. Jana Twardowskiego sama sięgnęłam do posiadanej w biblioteczce świetnej jego książki "Łaską zdumiony", w której zawarł on swoje osobiste wspomnienia powracając, jak sam pisze,  "do chwil i sytuacji dla mnie wzruszających". W książce tej estetycznie i starannie wydanej przez PAX znajdujemy pełne nostalgii, ciepła i humoru wspomnienia związane z domem rodzinnym, czasem wojny, Powstaniem Warszawskim, kapłaństwem, pierwszą i kolejnymi parafiami i przygodą z poezją. Wspomnienia te połączone są z refleksją na d życiem, powołaniem i poezją. Ks. Jan Twardowski przywołuje na jej kartach  nazwiska znanych postaci nie tylko związanych z kościołem, do którego przynależał duszą i ciałem. Miał szerokie i bogate kontakty w różnych środowiskach  i wielu  przyjaciół. A oprócz tego książeczka, bo to tylko 149 stron wydanych w niedużym formacie zawiera sporo jego wierszy  wplecionych  w rozdziały poszczególnych wspomnień .


To niezwykle przyjemna i interesująca lektura, do której warto powracać, by podczytywać jej poszczególne fragmenty.
Dzisiaj  dzielę się fragmentem, w który zawarte są wspomnienia  ks. Jana o matce. Dowiadujemy się z niego nie tylko o tym jaką ją pamiętał, ale i jakie książki czytała.







sobota, 21 lutego 2015

Przewrotność dobra - Jolanta Kwiatkowska.





             Wydawać by się mogło, że albo jesteśmy dobrzy, albo źli a co za tym idzie nasze czyny mogą mieć również tylko taki, adekwatny do tego jacy jesteśmy charakter. Jolanta Kwiatkowska w swej książce "Przewrotność dobra" stara się nam udowodnić, że z tym dobrem i złem nie jest do końca tak jak, by się nam wydawało. Jej bohaterka bowiem pozornie przez wszystkich odbierana jest jako osoba uczynna o niezwykle dobrym sercu a okazuje się w rzeczywistości taką nie być. Bowiem, czego nikt w niej nie dostrzega, niezwykle umiejętnie manipuluje dobrem i złem w zależności od okoliczności oraz od tego co jej przyniesie ewidentną korzyść,  nawet jeżeli ta korzyść będzie odniesiona wskutek śmierci bliskich sobie osób, której sama wprawdzie nie powoduje, ale której nie zapobiegnie mimo świadomości, że ona nastąpi. 

            Bohaterka "Przewrotności dobra" to jednak osoba wewnętrznie okaleczona.  Tresowana a nie wychowywana, i to zarówno przez swych rodziców, którym sprawiła zawód nie rodząc się chłopcem,  jak i swego starszego brata, staje się osobą bezwzględną, pozbawioną skrupułów wobec osób, które jej stają na przeszkodzie lub mogą być wykorzystane do realizacji zamierzonego celu. Ale równocześnie potrafi okazywać  serce osobom, które lubi naprawdę a skutki swych złych, a nawet bardziej niż złych czynów, w końcowym efekcie przekuwa w dobro postępując jak taki współczesny Robin Hood tyle, że w spódnicy, który zabiera  bogatym a daje biednym realizując swój dziwny, wynikający z prawie "roztrojenia" swej jaźni plan. Roztrojenia, bo bohaterka książki będąc raz Dorotą, raz swą małą "siostrą" Dorotką a raz jeszcze kimś innym żyje cały czas w stworzonym przez siebie świecie.

            "Przewrotność dobra" zdaniem Autorki " napisało jej kolejne  ja. Ja rozzłoszczone do granic wytrzymałości na to, co widzi, słyszy i czyta".[...] A moim skromnym zdaniem tym sprawiła, że jej książka dokładnie wpisała się w obecny nurt jakiemu hołdują media, które wmawiają widzom i czytelnikom, że patologia rodzi się w katolickich rodzinach, że księża to pedofile, a dzięki "dobrze" pojętej katechizacji  można, jak bohaterka książki wytłumaczyć wszystkie swe złe czyny. Daleka jestem od twierdzenia, że nie ma zła w kręgach, o których piszę, ale książka została aż po brzegi przeładowana treściami jakimi właśnie media "piorą mózgi" swych czytelników i widzów. I dlatego nie wbiła mnie w fotel w trakcie czytania chociaż  tak dobrze się zapowiadała : "Równym krokiem zbliżał się do bramy. Jak zawsze z wielką przyjemnością i z uśmiechem zadowolenia spojrzał na złoty szyld z napisem "Kancelaria notarialna. Artur Nowowiejski". Ojciec, jako jeden z pierwszych, zaraz po zmianie ustawy o notariacie otworzył kancelarię w starej, przedwojennej kamienicy".[...]

             Nie twierdzę jednakże, że książka nie ma walorów, choćby w postaci niebanalnej formy w jakiej została napisana, że nie opisuje czegoś co się nie zdarza, że nie porusza na pierwszych stronach opisem traumy małej dziewczynki. Jednakże nie zostałam przekonana do całej opisanej w powieści historii.

              Kończąc swój post przypominam, że "Przewrotność dobra"  można  zdobyć w mojej wygrywajce




Mam nadzieję, że moja opinia, która jest zupełnie odmienna niż większości osób, które ją czytały i opiniowały zachęci do wzięcia udziału w zabawie. 


__________________________

*Jolanta Kwiatkowska,Przewrotność dobra",Wyd.Dobra Literatura, 2012 r., okładka 
*Tamże, str 11

piątek, 20 lutego 2015

Myśli na początek Wielkiego Postu.......ks. Józef Tschner.


                 Szukając myśli, które by idealnie oddały sens Wielkiego Postu sięgnęłam po "Myśli wyszukane" ks. Józefa Tischnera, które nabyłam sobie w ubiegłym roku







i znalazłam, a oto one :


  

 
         


       Wprawdzie nie tylko chrześcijanie do mnie zaglądają a nawet niektórzy jeżeli byli u progu swego życia  ochrzczeni to dzisiaj są daleko od tej drogi życia to wydaje mi się, że słowo ks. Tischnera na czas przed Wielkanocny każdemu z nas wybrzmią w duszy.

środa, 18 lutego 2015

Prochem jestem i w proch sie obrócę.........


źródło




Popielec
     
Pamiętaj

że proch

popiół umarłej rośliny

popiół z palmy zielonej

popiół z chwały szumiącej

że proch

popiół z książki

popiół z miasta

popiół ze świata

pamiętaj człowiecze

popiół z ciała

popiół z mózgu

popiół z uśmiechu

pamiętaj

jeśliś uczniem Jezusa

który przyniósł na ziemię

ogień pamiętaj

musisz się spalić 


J. Pasierb



_____________________________
Wiersz zaczerpnęłam ze strony 

wtorek, 17 lutego 2015

O książkach wznowionych i książkach z kotem w tytule.......



         Mam coraz większe problemy z pisaniem postów o przeczytanych książkach stąd też moje posty są o tym czy tamtym, byle nie przeczytanej książce a przeczytałam ich w tym roku już 11 co jak na moje możliwości czasowe  to nawet sporo.
I dzisiaj też post o czym innym a mianowicie o wznowieniach książek, które zauważyłam w Taniej Książce.pl, a które warte są uwagi :



McMurphy, szuler, dziwkarz i zabijaka, udaje wariata, żeby się wykpić od odsiadywania wyroku. Pobyt w szpitalu psychiatrycznym jawi mu się jako dobry żart do chwili, kiedy się dowiaduje, że nie odzyska wolności, dopóki nie uznają go za 'wyleczonego'. Decyzja należy do Wielkiej Oddziałowej, z pozoru uosobienia słodyczy i dobroci, w rzeczywistości sadystki znęcającej się nad pacjentami. McMurphy, który dotąd buntował przeciwko niej chorych, nagle zaczyna rozumieć, że musi ukorzyć się przed nią, jeśli chce opuścić szpital. Ale czy gotów jest dać się pokonać bezdusznemu Kombinatowi, który złamał tyle istnień ludzkich?


 Saga o Jarlu Broniczu to jedna z najlepszych polskich powieści historycznych!
Niesamowity świat skandynawskich wojowników. Królestwo mężnych rycerzy. Okręty pełne dzikich zbrojnych drużyn. Potężni władcy. Wielka polityka i wielka miłość.

Oparta na kronikach, sagach i legendach powieść historyczna, której akcja rozgrywa się pod koniec X wieku.

Około roku 970 duński król Harald Sinozęby opanował bogate słowiańskie grody u ujścia Odry. Założył tam pod Wołyniem (Wolinem) potężną warownię Jomsborg i osadził w niej drużynę wikingów.

W swych zwrotnych łodziach zapuszczali się oni w głąb zatok i w górę rzek, rabując, gwałcąc i mordując. Rozboje północnych najeźdźców ukrócił w końcu potężny władca Słowian Mieszko, który podporządkował sobie Jomsborg.

Kilka lat później, w roku 995, ówczesny władca Polski, Bolesław Chrobry, namiestnikiem nad warownią mianuje krewniaka Piastów, dobrze znanego również władcom Północy młodego rycerza imieniem Bronisz...


Najsłynniejsza książka Sue Monk Kidd, autorki bestsellerowych Czarnych skrzydeł.
Pachnąca miodem, ciepła, wzruszająca i przerażająca zarazem opowieść o konfliktach na tle rasowym i kobiecej przyjaźni ponad podziałami. Lily jest biała, ma 14 lat, oschłego, agresywnego ojca i olbrzymie poczucie winy. Przed dziesięcioma laty przez przypadek zastrzeliła swoją matkę. Spokój pomagają jej odzyskać noszące imiona letnich miesięcy, czarnoskóre mieszkanki pewnej pasieki w Tiburon, gdzie Lily trafia, jadąc śladami mamy. Ale nawet ten niezwykły azyl, gdzie pszczoły wiodą swoje sekretne życie, nie chroni przed światem zewnętrznym. Najważniejsza jest wiara w siebie... 
Zekranizowana z sukcesem niezwykła książka przetłumaczona na 36 języków, sprzedana w samych Stanach Zjednoczonych w nakładzie ponad 6 milionów egzemplarzy, opowiada o przerażającej codzienności stanów południowych Ameryki połowy lat sześćdziesiątych XX wieku, kiedy niewolnicy odzyskali już wolność, ale tylko na papierze.


Powyższe wszystkie czytałam i gorąco polecam.....

I jeszcze w związku z dzisiejszym dniem kocich pupilów coś kotem w tytule :


Źle się dzieje w ekskluzywnej szkole dla dziewcząt w Anglii. Późną nocą dwie nauczycielki idą zbadać światełko błyskające w sali gimnastycznej… i natykają się na ciało niezbyt lubianej koleżanki. Gdy do akcji wkracza Poirot, zdaje sobie sprawę, że aby zapobiec dalszym nieszczęściom, musi odkryć powód pierwszego morderstwa. Charakter ofiary podpowiada różne możliwości: szantaż, zemsta, uciszenie niewygodnego świadka. Sprawę komplikują skarby Sezamu, które nieoczekiwanie pojawiają się na scenie. 



W kilku miejscach na świecie dochodzi do spektakularnych zamachów: w Bostonie od kuli snajpera ginie prezes dużego koncernu farmaceutycznego, w Dijon zostaje zastrzelony podpułkownik Legii Cudzoziemskiej, a w Londynie major chińskiego wywiadu zostaje otruty radioaktywnym polonem. Czy wszystkie te wydarzenia mogą mieć jakikolwiek związek ze spokojnym życiem, jakie prowadzi w Warszawie młoda pisarka Anna? Być może tak właśnie jest, ale kobieta zupełnie nie zdaje sobie z tego sprawy. Tymczasem każdy jej krok śledzony jest przez byłego policjanta. Został on wynajęty przez tajemniczego mężczyznę, który ukrywa się pod pseudonimem Iron. Prywatny detektyw bardzo szybko dochodzi do wniosku, że życie Anny oraz jej męża biznesmena nie należy do szczególnie fascynujących. Wkrótce okazuje się jednak, że były tajniak bardzo się pomylił. Zwiodły go śmiertelnie niebezpieczne pozory… 


  
Klasyczna powieść detektywistyczna w stylu noir. Życie byłego policjanta, a obecnie prywatnego detektywa o swojsko brzmiącym nazwisku Bialas na walijskiej wyspie Anglesey nabiera niecodziennego tempa, gdy równie tajemnicza, co bogata hrabina Chattearstone zatrudnia go, by znalazł dla niej kota.   

KOLEJNA POWIEŚĆ O KOMISARZU VAN VEETERENIE!
Co zrobi komisarz Van Veeteren, gdy zamiast motywów zbrodni będzie musiał tropić motywy literackie? Wyjątkowa zbrodnia, wyjątkowy morderca, którego ślady zaprowadzą komisarza z bezpiecznego antykwariatu wprost na spotkanie twarzą w twarz z okrutnym dusicielem.
Co połączyło ofiary dusiciela? Zabójstwa mają wyraźne odbicie w literaturze - w dziełach Blake'a, Musila, Rilkego. Komisarz zaczyna przeczuwać, że morderca, z którym ma do czynienia jest nietuzinkowy. Kolejne śledztwo, które wystawi na ciężką próbę siły Van Veeterena i to nie tylko jego kompetencje literackie. Czy podoła tej piekielnie okrutnej zbrodni?
Kim jest oczytany morderca?
Jaskółka, kot, róża, śmierć to dziewiąta część wielokrotnie nagradzanej serii Hakana Nessera o policjantach z fikcyjnego miasta Maardam.

I na koniec : 



 Dorota Sumińska kontynuuje bogatą tradycję rodzinną znawców i miłośników zwierząt, jest lekarzem weterynarii z wieloletnią praktyką, specjalistą chorób psów i kotów oraz psychologiem zwierzęcym. Od kilku lat prowadzi popularne radiowe i telewizyjne programy o zwierzętach. Jest również autorką popularnej książki "Szczęśliwy pies" wydanej przez wydawnictwo Galaktyka.

Szczęśliwy kot to doskonała lektura dla wszystkich miłośników kotów. Przeczytasz tu nie tylko o tym, jak należy, ale i jak nie wolno żywić kota. A może Twój kot nie potrafi jeszcze korzystać z toalety? Zajrzyj do książki, a dowiesz się, jak go tego nauczyć...
Przekonasz się, że rasa to nie tylko wygląd kota, ale także określony charakter i temperament. Nauczysz się czegoś o pielęgnacji swojego ulubieńca, która nie polega przecież wyłącznie na czesaniu. Uświadomisz sobie, że nuda i samotność mogą być dla kota groźniejsze nawet niż choroba. Zapoznasz się z problemami związanymi z rują, rozmnażaniem i odchowywaniem kociąt.
Książka zawiera sporo niepublikowanych dotąd informacji z dziedziny weterynarii, hodowli, a także dotyczących antykoncepcji i sterylizacji kotów. Autorka podpowiada, jak zrozumieć swojego kota i jak być przez niego zrozumianym. Znajdziesz tu odpowiedzi na wiele nurtujących Cię pytań. 


______________________________

Zdjęcia i opisy pochodzą ze strony Tania Książka.pl


poniedziałek, 16 lutego 2015

Poniedziałek z poezją Kazimiery Iłłakowiczówny...



źródlo
                          
         Dzisiaj 32 rocznica śmierci Kazimiery Iłłakowiczówny. 
Z tej okazji zamieszczam jeden z jej pięknych  wierszy miłosnych :




Co się stać musi

Jeszcze się serce twe ku mnie nachyli,
jeszcze będziemy ze sobą mówili
o wielkim mieście leżącym na wodzie,
gdzie pełne kwiatów czarne płyną łodzie,
gdzie co wieczora słońce kryje głowę
za niewidzialne lasy koralowe,
gdzie, byle tylko trochę woda spadła,
morskie na światło wychodzą dziwadła.

Jeszcze będziemy w miesiącu jechali
przy czarnych wiosłach po szumiącej fali
gęstwią kanałów, pod zwodzone mosty,
gdzie się jak węże czają wodorosty,
i gdy nas pusta wesołość ogarnie,
liczyć będziemy gwiazdy i latarnie,
bo przy miesiącu i śród szybkiej jazdy
nikt nie rozpozna promyka od gwiazdy.

Jeszcze się we mnie miłość raz rozżarzy...
Milczeć będziemy czasem twarz przy twarzy
lub urywane prowadzić rozmowy,
trwożnie od siebie odchylając głowy
i bacząc pilnie, z tajnym tylko drżeniem,
by się wejrzenie nie zbiegło z wejrzeniem,
by z powitaniem albo też w podzięce
dłużej się czasem nie zetknęły ręce.

Jeszcze się płomień rozpali ostatni.
Schwytani razem do śmiertelnej matni,
złączeni - potem oddarci od siebie,
w najgłębszym piekle, to w najwyższym niebie,
miotani uczuć przeciwnych tysiącem,
rażeni chłodem, paleni gorącem
będziemy, nawet w najszczytniejszej chwili,
jak potępieńcy do siebie tęsknili,
na jednym stosie do krzyża przybici,
wiecznie pragnący i nigdy nie syci! 



_______________________________________________
wiersz pochodzi ze strony 

niedziela, 15 lutego 2015

Wygrywajka, rozdawajka, candy......obojętnie jak tę zabawę nazwiemy.......zapraszam....



               Już minęło sporo czasu jak organizowałam poprzednią wygrywajkę. Wprawdzie okazja do takiej zabawy minęła w styczniu wraz z trzecią rocznica bloga, ale do zabawy każda okazja a nawet jej brak jest dobry. A więc zabawmy się tylko dlatego, że od kilku dni jest pięknie słonecznie co ma zbawienny wpływ na nastrój z pewnością nie tylko mój.




Zapraszam zatem każdą i każdego kto ma ochotę na jedną z książek, które są nagrodami w zabawie,  o wyrażenie tego w komentarzu pod tym postem.

Nie stawiam specjalnych warunków :

- miło jednak będzie  gdy na blogach osób, które zgłosiły swój   udział pojawi się banerek 
- również "plus" mile widziany będzie, jak i udostępnienia na FB
- piszemy - "zgłaszam się", podajemy nick i adres mailowy oraz tytuł wybranej książki
- zgłaszamy się do północy 28 lutego

Do każdej z książek dołączona będzie zakładka...jeżeli sama nie zrobię biżuteryjnej to będzie to sówka, symbol w bibliotece.pl

 Zachęcam, zapraszam i życzę miłej zabawy w rytmie kończącego się karnawału.








sobota, 14 lutego 2015

Miłośc nie może byc frazesem, pustą obietnicą bez pokrycia........






              Nie jestem zwolenniczką Walentynkowego rozgardiaszu, który nie ma nic wspólnego z okazywaniem sobie prawdziwych, głębokich uczuć. Owszem może to i jest dobra zabawa, ale czy na pewno...Serduszkowe szaleństwo ma jedno zadanie, komercjalizację uczuć a przy okazji przyzwyczaja ludzi do bylejakości w  miłości, którą sprowadza się do  pustego tak naprawdę niewiele znaczącego 14 lutowego gestu.

         Czym jest miłość w życiu człowieka  pięknie  pisze kończąc swą książkę "Ciała i dusze" Maxence van der Meersch :


                             klikając w zdjęcie powiększysz i ułatwisz sobie czytanie tekstu



           Książkę, która należy do moich ulubionych  szczerze polecam wszystkim, bez względu na płeć i wiek. Sama zamierzam ją sobie odświeżyć, może nawet teraz w najbliższym czasie.


czwartek, 12 lutego 2015

A może przepis na domowe pączki........




        Dzisiaj tłusty czwartek. Jak co roku jestem przez męża przymuszona do usmażenia pączków. I nie wywinę się niestety. Z tej okazji prezentuję Wam trzy starodawne przepisy na te specjały pochodzące z "Praktycznego Kucharza Warszawskiego zawierającego 1503 przepisów różnych potraw oraz pieczenia ciast i sporządzania zapasów spiżarnianych" wydanego w  Warszawie w 1903.


Sama książka jest dzisiaj już w stanie totalnego rozkładu/ taką ją nabyłam w spadku / a służyła pewno mojej babci a  później jej synowi, a mojemu wujkowi, który może nie gotował, ale lubił piec ciasta.

Dzisiaj znów zwróciłam na nią uwagę i chociaż do tej pory z niej nie korzystałam to kto wie, może jednak przyjrzę się tym przepisom z miarami w funtach....

Smacznego życzę tym, którzy się nie boją kalorii w pączkach zawartych.

wtorek, 10 lutego 2015

Wołyń - lipiec 1943.




źródło
           Jestem w trakcie pisania opinii do "Nienawiści" Stanisława Srokowskiego i mam nadzieję, że ukaże się w tym tygodniu. 
Dzisiaj  zamieszczam fragment z posłowia do tej książki. A oto co Stanisław Srokowski, który jako dziecko wraz z rodziną tylko dzięki sąsiadce Ukraince nie podzielił losu mieszkańców swej wsi,  między innymi w nim napisał:


 






Te słowa autor "Nienawiści" zapisał w 2006 roku..... a jak jest dzisiaj ...dziewięć lat później?  Na ile my Polacy jesteśmy świadomi tego co się wówczas stało?

niedziela, 8 lutego 2015

To tylko pies.......


                    Zainspirowana  zdjęciami moich piesków dołączyłam do nich znaleziony w sieci wiersz Barbary Borzymskiej i powstał ten post.

Doba




To tylko pies..

To tylko pies, tak mówisz, tylko pies...
A ja ci powiem
Że pies to czasem więcej jest niż człowiek
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie
A kiedy się pożegnać trzeba
I psu czas iść do psiego nieba
To niedaleko pies wyrusza
Przecież przy tobie jest psie niebo
Z tobą zostaje jego dusza

*** 

Dober


A zainspirowana postem Kaye Ostatnie zdanie zakończę ten post ostatnim zdaniem z książki Katarzyny Grocholi "Zdążyć przed pierwszą gwiazdką" :
"Wtedy odważył się podnieść głowę i kiedy dotknął jej ręki, poczuł znane ciepło, a jej szare oczy rozbłysły zielenią".

piątek, 6 lutego 2015

Lawendowy pokój czyli w francuskim klimacie Niny George.





                Okładka tej książki, którą przyniosłam z biblioteki, a która już powinna do niej z powrotem trafić, może zwieść. To piękne pole lawendowe widniejące na niej wskazywałoby na to, że treść książki przeniesie czytelnika do Prowansji. Ale chociaż ta Prowansja jest  metą, ku której zmierza bohater "Lawendowego pokoju" to jednak zanim tam dotrze ten kto sięgnie po książkę odbędzie z nim daleką podróż w głąb niego samego i z Paryża na południe Francji, ale nie lądem, lecz co bardziej pasjonujące rzeczną trasą na ......pływającej księgarni. Bo Jean Perdu, mężczyzna w średnim wieku jest  księgarzem i na dodatek  księgarzem szczególnym a to nie tylko dlatego, że jego księgarnia o charakterystycznej nazwie "Apteka literacka" mieści się na barce zacumowanej  na Sekwanie, ale może przede wszystkim dlatego, że zachowuje się on jak aptekarz, który książki traktuje  jak lekarstwo na różne stany ducha swych klientów. Problem leży w tym, że sobie jakoś nie może pomóc, na swoje cierpienie nie potrafi znaleźć książkowego lekarstwa. Gdy odeszła  ta jedyna, ukochana Manon, a było to całe dwadzieścia lat temu poczuł się oszukany, dogłębnie urażony i wtedy zamknął w "Lawendowym pokoju" wszystkie dobre, pełne miłosnych uniesień,  wspomnienia a jego drzwi zastawił regałem z książkami i oddał się  wyłącznie swemu  zajęciu czyli sprzedaży książek pomagając swym klientom w przywracaniu radości życia, by w ten sposób zapomnieć o swoim. Zasklepił się  tak w swym żalu a może jednak egocentryzmie, że list otrzymany od niej, według jego przypuszczeń pełnych banalnych wyjaśnień,  nie otwarty pozostawił w szufladzie stołu w pokoju, który kiedyś ona nazwała lawendowym pokojem. Gdy wreszcie go otwiera pod wpływem  nowej lokatorki kamienicy, w której  mieszka -  Catherine - okazuje się, że list rzuca zupełnie inne światło na powody odejścia Manon i to sprawia, że Jean pod wpływem wewnętrznego impulsu odcumowuje swą barkę z książkami, zabiera ze sobą młodego początkowego literata, który stracił wenę pisarską, dwa koty i wyrusza w wielką, pełną jak się okaże przygód podróż  na południe Ta podróż pozwoli mu zrozumieć dlaczego stało się to co się stało dwadzieścia lat temu, wybaczyć sobie a także, a może przede wszystkim  zamknąć minione dwadzieścia lat i powrócić do normalnego życia, i wreszcie znów z  niego korzystać w pełni u boku nowej miłości i w gronie nowych przyjaciół.

                O książce  zanim ją dojrzałam w bibliotece sporo czytałam, więcej dobrego niż złego.  Zebrała ona w przeważającej większości opinie pozytywne zachęcające do sięgnięcia po nią więc i ja, miłośniczka Francji i  lawendy,  nie  oparłam się temu tytułowi. I moja opinia o powieści Niny George też jest pozytywna, bo ja akurat lubię takie książki, w których spokojna w miarę leniwie tocząca się fabuła  zmierza ku dobremu zakończeniu i pozytywnie nastraja. A taki właśnie  jest "Lawendowy pokój" opowiadający pełną ciepła, kolorów i zapachów a nawet muzyki historię wzbudzających sympatię czytelnika bohaterów, którzy cierpią, zawierają znajomości, przyjaźnią się i kochają.

              Oczywiście "Lawendowy pokój" trudno zaliczyć do literatury wysokich lotów, ale jest to moim zdaniem bardzo dobre czytadło dające odprężenie a na dodatek pobudzające wyobraźnię klimatem odrobiny Paryża a głównie francuskiej prowincji  z jej miasteczkami.
A zatem to książka dla  tych, którzy lubią francuskie klimaty, ale również dla tych, którzy lubią zawarte w książkach mądrości życiowe...tym ich w "Lawendowym pokoju" nie zabraknie, bo akurat jest ich tu aż nadto....może nawet do przesady.
I oczywiście dla moli książkowych plusem są przywoływane na kartach powieści inne książki, mniej lub bardziej znane.


czwartek, 5 lutego 2015

Ciekawostki książkowe......czyli na co zwróciłam uwagę......

              Pogoda lekko mnie rozstraja więc nie idzie mi pisanie rozpoczętej opinii  a dawno już nie pisałam co moim zdaniem interesującego można znaleźć w księgarniach więc dzisiaj post w, którym prezentuję coś z nowości i coś z zapowiedzi a co zwróciło wśród innych książek moją uwagę, i co sama bym z chęcią przeczytała. Nie piszę, że kupiłabym, bo wiadomo, że w tym roku czytam więcej niż kupuję... Ale .......gdyby tak była to inna forma pozyskania to każda z nich by mnie ucieszyła....ale najbardziej Lubonie Kraszewskiego....



 

Vintage. Sklep rzeczy zapomnianych

 

 

  W małym sklepiku Violet Turner każdy używany przedmiot ma swoją historię… Podobnie jak kobiety, których życie jest związane z tym sklepem. Violet uwielbia słuchać ich wspomnień związanych z przedmiotami, ale sama i samotna wciąż ucieka przed przeszłością. Dopiero wizja utraty sklepu uświadamia jej, jak ważni są w jej życiu inni ludzie i ich pomoc.

 


  Czy mamy swobodę w wyborze tego, kogo kochamy?Czy to my wybieramy? Czy zostajemy wybrani?Adam, psycholog, twierdzi, że posiadł tajemnicę „napoju miłosnego”. Uważa, że potrafi sprawić, że każda kobieta legnie u jego stóp.Luiza nie wierzy, że miłość można tak po prostu wywołać. Pragnie pojąć istotę uczucia. Czy jest skutkiem jakiegoś chemicznego procesu? Czy może duchowym cudem?Postanawiają założyć się, kto ma rację i wystawić teorię Adama na próbę. Pewny siebie mężczyzna podejmuje się uwieść koleżankę Luizy. Jednak sytuacja szybko wymyka się spod kontroli, a dwuznaczna gra, jaka wywiązuje się pomiędzy bohaterami, prowadzi do zaskakującego zakończenia…

 

 

 

Niewybaczalne

 
Jenni jest ghostwriterem – zarabia na życie, spisując cudze historie. Lubi tę pracę – prześladowana przez tragedię z dzieciństwa woli cudze wspomnienia od własnych, o których za wszelką cenę próbuje zapomnieć. Przy okazji kolejnego zlecenia poznaje Klarę, która podczas II wojny światowej została zesłana przez Japończyków do obozu na Jawie. Po wielu latach milczenia Klara postanawia opowiedzieć bliskim o swoich wstrząsających przeżyciach, a Jenni ma jej w tym pomóc. Historie obu kobiet okazują się pod pewnymi względami podobne. Wspierając się wzajemnie, kobiety spróbują rozprawić się z demonami przeszłości i zacząć życie na nowo. Czy im się uda?

 



Kocha, lubi, szanuje...

 

  Miłość jest przeznaczeniem, ale nie wytycza drogi na całe życie. Bywa, że pojawia się tam, gdzie jej nie oczekiwano, zmienia lub porzuca obiekt uczuć, niesie ze sobą namiętność bądź nudę przyzwyczajenia, nieraz utrzymuje się na niej „leciutki nalot nienawiści”. Autorka wypełnia przestrzeń między „kocha” a „szanuje” wielością odcieni uczuć i relacji. W jednym z opowiadań pisze, że „przypomina to bardziej chwytanie czegoś w powietrzu niż budowanie historii”. Opowiada o przeszłości, tworzy prawdopodobne scenariusze, ale nie namawia do poszukiwania prawdy o przyszłości za wszelką cenę: „Nie pytaj, bo wiedzieć nie trzeba… co gotuje nam los, tobie i mnie”.

 

 

Zew lodu. Ośmiotysięczniki zimą: moje prawie niemożliwe marzenie

  

Simone Moro to dziś najgłośniejsze nazwisko w himalaistycznym świecie. Jest znany nie tylko z brawurowych wyczynów (pierwsze zimowe wejścia na ośmiotysięczniki, wejście i zejście z MtEverest w 48 godzin), ale też z bohaterstwa. Został laureatem nagrody Fair Play za to, że zrezygnował ze zdobycia Lhotse by ratować innego himalaistę, autor bestsellerowych książek o swoich wyczynach. W 2012 roku skończył 44 lata, w tym czasie uczestniczył w 44 wyprawach. "Zew lodu" to opowieść o najbardziej fascynujących i najbardziej niebezpiecznych spośród nich.

 

 

                   

 Lubonie. Powieść z X wieku

 

 

 

Jest rok 964. Nieopodal Gniezna do dworu należącego do rodu Luboniów nieoczekiwanie powraca z niewoli niemieckiej Włast, syn zamożnego władyki. Nikt nie wie, że ukrywa pewną tajemnicę. Jest bowiem chrześcijańskim duchownym, który przybrał imię Matia. Dowiaduje się o tym władca Państwa Polan, książę Mieszko, na którego dworze panują obyczaje pogańskie. Docierają tam jednak wieści o potędze kneziów i panów, którzy się ochrzcili. Ci zaś uchodzą za zdrajców i niemieckich przyjaciół, a lud, nie dowierzając im, stroni od nich i czyha tylko, by się ich pozbyć. Książę Polan także nie okazuje ochoty do nawrócenia. Tymczasem na ziemie polskie przybywa księżniczka czeska Dobrawa. Mieszko ją poślubia i przyjmuje chrzest. Wypowiada potajemnie wojnę starej wierze i rozpoczyna długotrwały proces chrystianizacji swojego państwa. Pomaga mu w tym ojciec Matia... „Ta książka uświadamia, że Chrzest Polski to nie tylko suchy fakt historyczny, ale głęboki i trudny proces. Pióro Kraszewskiego nadało niezwykłego klimatu początkom chrystianizacji narodu polskiego. Nieufność pogańskiego ludu i strach przed nowością, a z drugiej strony chęć poznania tego, co nieznane i tajemnicze. Niezwykle barwna i optymistyczna powieść, którą można polecić nie tylko miłośnikom historii. Postaci, zarówno autentyczne, jak i fikcyjne, są pełne kolorytu i charakteru. Jak to u Kraszewskiego”. Aneta Kwaśniewska, „Książki w eterze”, radiozamosc.pl

 

 

A co Was by zainteresowało?

 ____________________________________

Zdjęcia i tekst pochodzą ze strony matras.pl